Polacy w ostatnim meczu tylko zremisowali z Czechami, w swoim ostatnim meczu eliminacji Euro 2024. Tym samym utracili szanse na bezpośredni awans. Jedyną nadzieją będą baraże, ale w nich czekają na nas trudni przeciwnicy. Jeśli kibice byli ciekawi, co po ostatnim spotkaniu kwalifikacji będą mieli do powiedzenia zawodnicy, musieli uzbroić się w cierpliwość. Tak jak dziennikarze, którzy czekali na piłkarzy w strefie mieszanej. Ci, zanim wyszli z szatni, kazali czekać na siebie ponad godzinę. Gdy 60 minut po zakończeniu spotkania zerknąłem na zegarek, przez mixed zonę nie przeszedł jeszcze ani jeden polski piłkarz. Czesi za to w komplecie - i w niezłym humorach - przeszli przez strefę z wywiadami. Alex Kral z głośników puszczał nawet muzyczny przebój. Wielokrotnie czekałem już na piłkarzy w strefie mieszanej - czasem piłkarze pojawiali się w niej 10 minut po meczu, czasem 15. Zdarzało się, że gdy tuż po meczu łączyłem się z naszym programem na żywo "Gramy Dalej", omijało mnie kilka pierwszych wywiadów. Zanim minęła godzina, praktycznie zawsze było już po wszystkim. Tym razem jedyne, co dało się usłyszeć w mixed zonie w trakcie godziny po meczu była muzyka, puszczana przez Alexa Krala. Nie padło w niej ani jedno słowo od polskiego piłkarza - bo żaden nie miał ochoty rozmawiać o tym co zaszło. "Słowa budują rzeczywistość". Psycholog sportu o sytuacji w kadrze Piłkarze kazali długo czekać. Sześciu zabrało głos Kiedy piłkarze w końcu wyszli do dziennikarzy, tylko nieliczni reagowali na prośby o rozmowę. W sumie odwagę zabrać głos miało tylko sześciu. Jako pierwszy do dziennikarzy wyszedł Adam Buksa, a w ślad za nim podążył Jakub Piotrowski. Obaj poświęcili reporterom dłuższą chwilę. Na kilka pytań postanowił odpowiedzieć też Jakub Kiwior, a chwilę na zabranie głosu poświęcili też Robert Lewandowski, Paweł Bochniewicz i Kamil Grosicki. Reszta przemykała za plecami kolegów, byle tylko uniknąć konieczności zabierania głosu. Krycie się za plecami Lewandowskiego, gdy wszystkie mikrofony są skierowane do niego, jest zresztą sprawdzoną sztuczką dużej części kadrowiczów. Gdy widzą, że kapitan kadry udziela wywiadu, "przypadkiem" za jego plecami przechodzi akurat lwia część piłkarzy. Niektórzy przykładają telefon do ucha, udając, że z kimś rozmawiają. Oczywiście, gdyby była potrzeba, na wypowiedzi piłkarzy czekałbym nawet do bladego świtu. Nie w tym rzecz - nie żałuję ani chwili, w której czekaliśmy na zawodników. Ale trudno o bardziej wymowne podsumowanie charakteru zespołu, niż strach nawet przed tym, by zabrać głos po zawalonych eliminacjach. Wygląda na to, że Robert Lewandowski, mówiąc o charakterze reprezentacji, miał rację. Z PGE Narodowego Wojciech Górski, Interia