"Dziesięć lwów i jeden głupek" - pisała angielska prasa w 1998 roku po legendarnym meczu swojej kadry przeciw Argentynie, którego stawką był ćwierćfinał mundialu we Francji. "Głupkiem" okrzyknięto Davida Beckhama, za to, że dał się sprowokować Diego Simeone osłabiając drużynę. Beckham długo cierpiał za tamtą czerwoną kartkę, dla kadry zrobił jednak dość, by odkupić winy.W meczu Czarnogóra - Polska stawka nie była tak wysoka, ale zachowanie Ludovica Obraniaka równie głupie. Czerwona kartka może się przytrafić za faul na zawodniku wychodzącym na czystą pozycję, ale rzucać się na rywala, by samemu wymierzać sprawiedliwość i to w chwili, gdy drużyna gra w przewadze? To jest szczyt egoizmu, dowód na to, że Obraniak myśli przede wszystkim o sobie, a nie o zespole. Co mogli zdziałać Polacy przez 20 minut w jedenastu na dziesięciu? Już się nie dowiemy.Dowiemy się za to wcześniej, czy później, co ten remis dał polskiej drużynie? Kiedy do Podgoricy wybiorą się Ukraińcy i Anglicy sprawdzimy, czy to miejsce okaże się "piekłem" dla kogoś jeszcze poza Polakami. Wyniki w eliminacjach Euro 2012 nie mają tu już nic do rzeczy, zobaczymy, czy tak jak drużynie Waldemara Fornalika, Czarnogórcy odbiorą punkty jej rywalom w walce o mundial w Brazylii.Tak jak trudno jednoznacznie ocenić ten jeden punkt wywalczony w Podgoricy, tak samo ambiwalentne uczucia można mieć, co do postawy polskiej drużyny. Nie da się odmówić piłkarzom Fornalika waleczności, ale kilku z nich nie wspięło się na poziom reprezentacyjny. Ariel Borysiuk nie był wsparciem dla Eugena Polonskiego, w pierwszej części gry, gdy gospodarze ruszyli do odrabiania strat, omijali polskich pomocników bez najmniejszych problemów. Wprowadzenie Rafała Murawskiego nic dać nie mogło, pomocnik Lecha reprezentacyjną formę zgubił co najmniej kilkanaście miesięcy temu.Słabo grał Kamil Grosicki, o którego większy udział upominało się pół Polski podczas Euro 2012. W Podgoricy miał jedno znakomite zagranie do Lewandowskiego, poza tym masę strat i nieporozumień z kolegami. Przemysław Tytoń ma alibi (ogłuszyły go race rzucane z trybun), ale w pierwszej połowie meczu z trwogą oglądaliśmy polskiego bramkarza "przyspawanego" do linii. Jeśli Tytoń faktycznie źle się czuł, może trzeba było się zdecydować na zmianę?To są szczegóły, które decydują o sprawach większych, takich jak zwycięstwa i awanse na mundial. Polacy zyskali jeden punkt, ale stracili dwa. Kompromitacji nie było, ale też trzeba przyznać, to gospodarze byli o krok od zwycięstwa. Polacy stworzyli kilka groźnych sytuacji, ale ani jednej tak znakomitej, jak ta zmarnowana przez Stevana Jovetica. Było to tuż po golu Adriana Mierzejewskiego, kiedy Jakub Wawrzyniak złamał linię ustawienia obrony, przez co gracz Fiorentiny nie był na spalonym. Oczywiście w stosunku do towarzyskiego meczu w Tallinie Polacy wypadli o dwie klasy lepiej. Plan wyznaczony na jesienne mecze eliminacji MŚ 2014 zakładał jednak zdobycie co najmniej sześciu punktów. Nie zostanie wykonany nawet przy założeniu zwycięstwa nad Mołdawią i remisu z Anglikami w Warszawie. Zostawiając dwa punkty w Podgoricy, Polacy nie znaleźli się w komfortowej sytuacji. Na szczęście rozliczani będą nie za jesień, ale całe eliminacje. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu