Hurrapatrioci uważają - nie wiadomo w sumie dlaczego - że Polacy są narodem wybranym. Fakty jednak temu przeczą - Polacy są jednym z wielu narodów i tyle. Owszem - mają wspaniałą historię i wielkie osiągnięcia, ale podobnie można przecież powiedzieć o dziesiątkach narodów. Tak jest również i w piłce nożnej: Polacy nie są wcale narodem nadzwyczaj utalentowanych futbolistów. Trafiają się oczywiście nad Wisłą wspaniałe jednostki, ale one trafiają się przecież wszędzie. Kiedy reprezentacja Polski po raz ostatni zachwyciła świat? Konkret? W samej Europie jest aż dziesięć państw, które na piłkarskich mistrzostwach świata osiągnęły dotąd większe sukcesy od Biało-Czerwonych. A skoro Polska nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce na Starym Kontynencie to uznanie jej za kraj piłkarsko przeciętny nie polega chyba na kłamstwie? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla niektórych takie stwierdzenie jest obraźliwe, ale trudno takich ludzi traktować poważnie. Uczciwie mówiąc - znacznie bliżej prawdy będzie stwierdzenie, że Polacy są narodem piłkarzy generalnie utalentowanych przeciętnie, któremu czasami zdarza się jednak świetna generacja potrafiąca nie tyle zrobić wrażenie, co nawet zachwycić świat. To jednak w przypadku Polski nie jest stanem permanentnym lecz wzbiciem się na wyżyny. No bo spytajmy samych siebie i odpowiedzmy sobie szczerze: kiedy po raz ostatni reprezentacja Polski zachwyciła świat? Czy było to za naszego życia? Skąd to poczucie wyższości? Jeśli uzmysłowimy sobie kilka oczywistości - znacznie łatwiej będzie nam oglądać mecze reprezentacji Polski. Z takim podejściem łatwiej będzie nam być zdrowszymi psychicznie. Niestety - nad Wisłą nigdy nie mierzymy sił na zamiary i zamiarów na siły. Zawsze wydaje nam się, że nasi piłkarze, skoro już tylko awansują na mundial - na pewno podbiją świat. Ba; żądamy tego od nich! Czytaj także: Egzamin Argentyny przed mundialem na "piątkę". Rywale byli bez szans Mało tego - jako reprezentanci naszego kraju piłkarze powinni oczywiście nie tylko ten świat podbić, ale również go olśnić. Zauważcie: z niezrozumiałych powodów żądamy, żeby reprezentacja Polski dawała nam poczucie piękna. Oczywiście tak naprawdę chodzi o polot, ale we futbolu to właśnie polot daje poczucie wyższości nad innymi. A my tego poczucia wyższości pożądamy jak starożytni Grecy - ambrozji. Wolę brzydkie zwycięstwa niż piękne porażki W Katarze spotykają się najlepsze drużyny świata. Każda z nich, prawie każda, ma w tornistrze marszałkowską buławę. Również Polacy. Ale ja wcale wyciągania tej buławy nie żądam. Wystarczy, że nasza drużyna ma w tornistrze starannie oprawione zeszyty i książki - to punkt wyjścia żeby osiągnąć w Katarze sukces. Właśnie dlatego po zwycięstwie z drużyną Chile - jestem zadowolony. Mało tego: tak grającą drużynę Polski jak w meczu z Chile chciałbym widzieć w każdym jej występie w Katarze. Osobiście więcej nie żądam, więcej nie potrzebuję. 1-0 to piękny wynik. Nie, nie jestem minimalistą. Raczej - racjonalistą. A kto marzy dodatkowo o ładnej grze powinien... przerzucić się na siatkówkę i naszą drużynę siatkarzy. Oni gwoździe rzeczywiście wbijają w parkiet pięknie. Mnie radość i satysfakcję będą przynosiły zwycięstwa. Dlatego tych ostatnich pożądam bardziej niż "joga bonito". Tę ostatnią zostawmy Brazylijczykom. W mojej opinii nie stać nas na ładną grę przynoszącą zwycięstwa , stać nas za to na zwycięstwa. Wolę brzydko wyjść z grupy niż pięknie polec. Wiadomo, że polot przyjmę z pocałowaniem ręki, jednak mam świadomość, że to jedynie wartość dodana, nie pryncypia. Wygrana z Meksykiem po obronie Częstochowy i samobójczym golu rywali w końcówce? Stanowczo poproszę. Wolę brzydkie zwycięstwa niż piękne porażki. Paweł Czado