Wojciech Szczęsny zakończył karierę sportową. Z całego świata płyną podziękowania dla 34-letniego bramkarza za wielkie emocje i setki obronionych strzałów. Dziękują mu jego byłe kluby - Arsenal, Juventus i AS Roma, dziękuję PZPN słowami prezesa Cezarego Kuleszy, wtóruje mu selekcjoner Michał Probierz i liczni koledzy z boiska, których spotkał na piłkarskim szlaku. Większość kibiców i ekspertów jest zaskoczonych, przecież połowa czwartej dekady życia nie jest dla golkiperów wiekiem starczym. Dziś medycyna sportowa poszła na tyle naprzód, że nawet przyjaciel Szczęsnego, dwa lata od niego starszy Robert Lewandowski nie mówi jeszcze o końcu grania. Warto pamiętać kto dał szansę Szczęsnemu jako pierwszy i wypatrzył go z tłumu rówieśników. To 77-letni dziś trener Michał Globisz, który w 2006 r. powołał go do juniorskiej kadry Polski U-16 i powoływał do kolejnych kategorii wiekowych. W 2007 r. Globisz zabrał Szczęsnego na mistrzostwa świata U-20 mimo, że ten miał dopiero 17 lat. Bramkarz był wówczas najmłodszym członkiem polskiej ekipy. - Jestem zaskoczony, że nigdy nie odebrał ode mnie telefonu, ani nie odpisał na SMS. A przecież miałem i mam doskonały kontrakt z kolegą z kadry i przyjacielem Grzegorzem Krychowiakiem. Miałem szeroko znane problemy ze wzrokiem, nie chodzi o to że prosiłem o pomoc, ale przecież można odpisać na SMS z gratulacjami, to nic nie kosztuje. Jest mi zwyczajnie przykro i dziwię się takiej postawie. Mówi się, że dobry bramkarz musi być trochę szalony, ale jest różnica między szaleństwem, a brakiem kultury osobistej - mówi nam rozgoryczony trener Michał Globisz. Wojciech Szczęsny zakończył karierę To zaskakujące słowa bo przecież ten szkoleniowiec dbał o więź z wychowankami. W 2021 r. głośno było o piłkarskiej imprezie w Łodzi, gdy złoci medaliści mistrzostw Europy zjechali jak jeden mąż by świętować 20-lecie triumfu na fińskich boiskach. Wśród nich był m.in. Tomasz Kuszczak: - W piłce nożnej są trenerzy niedoceniani, on jest jednym z nich. Zrobił bardzo dużo dla piłki młodzieżowej, jest jej legendą, jego ciężka praca dużo dała. Nie było szansy, żeby ktoś się prześlizgnął przez sito selekcyjne. Zaczynał selekcję od 14-15 latków. Michał Globisz zajmował się północą, trener Mirek Dawidowski miał centralną Polskę, trener Darek Wójtowicz - Polskę południową. Mieli przejrzanych wszystkich w danym roczniku. Podchodzili do tego bardzo profesjonalnie, wyprzedzili swój czas. Zawsze jest miło zobaczyć ludzi, którym się tyle zawdzięcza. Bycie w drużynie trenera Globisza motywowało mnie do ciężkiej pracy, dzięki grze w jego kadrze zobaczyłem wiele stadionów. (...) Nazywaliśmy trenera Steven Spielberg, wszędzie chodził z kamerą. My młodzi raczej mieliśmy inne zainteresowania (śmiech). Mnie z zabytków zachwycił stadion Tottenhamu, White Hart Lane. Gdy tam graliśmy, była taka adrenalina, że starczy do końca życia. Pytamy na koniec o problemy zasłużonego szkoleniowca ze wzrokiem, bo przecież głośno było o pomocnej dłoni, którą do swojego trenera wyciągnęli jego wychowankowie. Mówiąc wprost - chodziło o pomoc finansową. - Dzwonili do mnie Sebastian Mila i Grzesiek Krychowiak, zapewniali: Trenerze, zawsze nam pan mówił - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Zawsze był pan za nami, teraz my staniemy za panem. Zbierzemy tyle kasy ile trzeba, niech się pan nie martwi. Łzy musiałem ocierać ręcznikiem, tyle ich było. PZPN sfinansował moją operację, a moi wychowankowie zebrali na przelot, pobyt, zajęli się całą logistyką. Nigdy im tego nie zapomnę - mówił nam Globisz w 2020 r. tuż po przejściu na emeryturę. A jak jest dziś, w 2024 r.? - A dziękuję, utrzymuje się status quo. Już raczej nie będę normalnie widział, ważne żeby nie było gorzej. Tego się trzymam - kończy zasłużony wychowawca młodzieży, wieloletni trener juniorskich reprezentacji Polski, Michał Globisz.