Trener Wojciech Łazarek był osobą bardzo wesołą i na pewno nie chciałby, żebyśmy po jego śmierci zamartwiali się. Dlatego myślę, że najlepszym sposobem uczczenia jego pamięci będzie przypomnienie najweselszych momentów jego życia, a tych nie brakowało. Nie wszystkie żarty były cenzuralne, ale taka właśnie jest piłkarska szatnia - nikt tam specjalnie w język się nie gryzie. Łazarek wyprzedził swą epokę, jego podejście do mediów było zupełnie nowatorskie. To jak postępował i grał z dziennikarzami w czasach trenerskiej świetności (ostatnie 20-lecie XX wieku) sprawiało, że najświetniejsi redaktorzy jedli mu z ręki. Popularny "Baryła" (ksywa wzięła się od postury) skracał z miejsca dystans i zapraszał do swojego świata, gdy nie było jeszcze Internetu, a media były o wiele grzeczniejsze niż dziś. On się nie zmienił, zawsze był taki sam. Zmieniły się media i historie, na które było zapotrzebowanie. Jedno pozostawało niezmienne, charakterystyka dobrego piłkarza według Łazarka: "Trzeba być basiorem, a nie pipolokiem". Piłkarska Polska mogła na większą skalę usłyszeć łazarkowe żarty od 1986 r., gdy został selekcjonerem reprezentacji Polski. Dlaczego to właśnie on zastąpił Antoniego Piechniczka? Przede wszystkim dzięki pięcioletniej, niezwykle udanej kadencji w Lechu Poznań. O tym czasie pisaliśmy w Interii: "Jego kadencja w Wielkopolsce to dla Lecha skok nie tylko piłkarski, a organizacyjny. Latem 1980 r. po 12 latach budowy otwarto nowy stadion przy ul. Bułgarskiej. Na wyższy poziom weszli poznańscy działacze, słynni prywaciarze, którzy potrafili sprowadzić do Wielkopolski z powrotem Mirosława Okońskiego. Łazarek był idolem. Na spotkanie w poznańskim empiku nie można wetknąć szpilki, "Baryła" mówi o wszystkim, prostuje plotki, że jeździ mercedesem i mieszka w wilii. W rzeczywistości miał malucha i mieszkał w bloku". Zmarł Wojciech Łazarek. Były selekcjoner miał 86 lat Lecha Poznań dwukrotnie doprowadził do mistrzostwa Polski jako... zawiadowca stacji kolejowej Poznań Franowo. - Nie dało się wyżyć z oficjalnej pensji trenera, więc działacze proponowali dodatkowo pół etatu. A że Lech był klubem kolejowym, zatrudniono mnie w charakterze zawiadowcy stacji. W uniformie z gwizdkiem nie chodziłem, ale raz w miesiącu jechałem do roboty - wspominał szkoleniowiec na łamach Onetu. Niestety, Wojciech Łazarek okazał się, niczym Franciszek Smuda, trenerem wybitnie klubowym. Już selekcjonerski debiut Łazarka z Koreą Północną w Bydgoszczy był wysoce niefortunny. Polacy ledwo zremisowali 2-2, co selekcjoner skwitował w swoim stylu: "Mam wrażenie, że niektórzy pomylili taktykę z lektyką". Gdy w 1988 r. Polska przegrała w Dublinie z Irlandią 1-3, trener Łazarek starał się szukać pozytywów: "Co prawda pierwszą połowę przegraliśmy 0-3, ale drugą wygraliśmy 1-0" - zauważał celnie. Nie wiadomo czy wtedy żartował, ale temat podłapał dyżurny krytyk wszystkich i wszystkiego Jan Tomaszewski: "Selekcjoner obiecywał, że będziemy grać radosny futbol. Słowa dotrzymał, śmieje się z nas cała Europa". Rok później w dzień pierwszych pół-wolnych wyborów w Polsce, jego selekcjonerska misja dobiegła końca, po porażce 0-3 z Anglią na Wembley stwierdził filozoficznie: "Życie trenera jest jak tramwaj: jeden wsiada, drugi wysiada. Ja właśnie wysiadam". W wolnej Polsce dzielił czas między Ekstraklasę i zagranicę. Prowadził m.in. klubu izraelskie, egipskie i reprezentację Sudanu, to wtedy usłyszał: "jeśli góra idzie do ciebie, a ty nie jesteś Mahometem, to uciekaj, bo to lawina". Zmarł były selekcjoner. Miał 86 lat Do końca swych dni Wojciech Łazarek mieszkał w Gdańsku. Po niezwykle udanej kadencji w Lechu Poznań, "Baryła" przyszedł do o wiele niżej notowanej Lechii w 1985 r. i snuł mocarstwowe plany jako trener roku w plebiscycie "Piłki Nożnej". - Lechia? No cóż, Lechia, to jakby ukochane dziecko Wybrzeża. Czy nie miałem wrażenia, że z klubu sportowego do LZS (Ludowe Zrzeszenie Sportowe - przyp. red.), z przedsiębiorstwa do manufaktury? - Pytał sam siebie. Działacze obiecali mu mieszkanie. Do końca mieszkał w bloku na Orłowskiej, tym samym lokalu co w roku 1967. Lokal otrzymał wtedy od Lechii, do której przeszedł ze Startu Łódź. Biało-Zieloni grali na alibi i telepali się w ogonie tabeli: "Gramy na typowe udo. Albo się udo, albo się nie udo", dlatego praca Łazarka w Gdańsku skończyła się dość nagle. "Baryła", który za wolnej Polski doskonale odnalazł się w medialnej rzeczywistości i dawał dziennikarzom poszukiwane materiały. Odnalazł również doskonałego naśladowcę w osobie trenerskiego "syna" Bogusława "Bobo" Kaczmarka, który jest autorem m.in. takich cytatów: "Macie kryć zawodnika, to on może skierować piłkę do siatki, to proste jak nocnik" oraz "Żeby dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym zadzwonić do Pytii, a ja nie mam do niej numeru telefonu". MS