Pawlak nie ukrywa, że mecz w Reggio Emilia był jednym z najgorszych występów w ostatnich latach. Jak podkreślił, dawno nie widział tak bezradnego polskiego zespołu. "Nie spodziewałem się takiej dominacji jednej drużyny. Cały czas czytaliśmy i też nakręcaliśmy się tym, że rywale mają ogromne problemy z powodu koronawirusa. Trener Roberto Mancini został w domu, podobnie jak wielu zawodników o głośnych nazwiskach. A do tego w reprezentacji Włoch następuje też zmiana warty. Nikt nie przypuszczał, że może być tak źle, tak beznadziejnie. Byłem tak mocno zniesmaczony oglądając mecz, że nawet nie dotrwałem do końca" - przyznał 31-krotny reprezentant Polski. Jak dodał, trudno oceniać grę podopiecznych Jerzego Brzęczka jako wypadek przy pracy, choć przed niedzielnym pojedynkiem byli liderem grupy. Jego zdaniem wcześniejsze mecze nieco zaciemniły obraz reprezentacji. "Pierwszy mecz z Holandią (przegrany 0-1 - przyp. red.) oceniliśmy bardzo źle, ale potem były całkiem niezłe wyniki, nie najgorsza gra i zapomnieliśmy szybko o tej porażce. Może z Holendrami zagramy niezłe spotkanie i znów zapomnimy o pojedynku z Włochami, uważając, że forma naszych kadrowiczów to taka sinusoida" - stwierdził. Były obrońca m.in. Lecha Poznań przyznał, że nie do końca rozumie wybory personalne selekcjonera. "Jak zobaczyłem skład wyjściowy i kto został na ławce rezerwowych, poczułem się nieco zdegustowany. Nie wiem, czy wszyscy piłkarze, którzy wyszli w pierwszym składzie, byli w stanie wziąć "na klatę" ciężar tego meczu. Zaskoczeniem było dla mnie, że jeden z głównych zawodników, którzy kreują grę polskiego zespołu, czyli Piotr Zieliński, siedzi na ławce. A przecież akurat gra w lidze włoskiej. Były trzy zmiany w przerwie, weszli piłkarze nieco bardziej doświadczeni i pierwsze minuty drugiej połowy wyglądały całkiem nieźle. Ale potem wszystko szybko wróciło do normy" - skomentował. Pawlak zauważył również, że biało-czerwoni zupełnie nie poradzili sobie z agresywną grą Włochów. "My potrafiliśmy odpowiedzieć jedynie głupimi faulami. Zachowanie Góralskiego było naganne. Już przy swoim pierwszym faulu powinien wylecieć z boiska. Kapitan naszej reprezentacji też za ten łokieć mógł zostać ukarany. Przy tak agresywnie grającym przeciwniku, żal było patrzeć na grę drużyny" - powiedział. Szkoleniowiec, który w przeszłości "jednorazowo" poprowadził reprezentację Polski (w meczu przeciwko Gruzji), zastanawiał się, dlaczego przeciwko Włochom na boisku nie pojawił się Przemysław Płacheta, który jest również piłkarzem kadry U21. "Zagrał cały mecz przeciwko Ukrainie i był bardzo chwalony. Wczoraj natomiast nie dostał ani minuty. Przypomina mi się moja historia, gdy prowadziłem reprezentację przeciwko Gruzji i "podebrałem" z młodzieżówki świętej pamięci Krzysztofa Nowaka. Zagrał 90 minut, był wyróżniającym się zawodnikiem i strzelił nawet bramkę. Jeśli osłabiamy którąś z reprezentacji, to musimy mieć to sens. A tak chłopak na wycieczkę pojechał" - podsumował Pawlak. Marcin Pawlicki