Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Mówią, że nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, ale poranek mamy miły, udany, wskazujący na to, że znowu miał pan szczęśliwą rękę przy obsadzie selekcjonera. Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: - Trudno się nie zgodzić, gdyż nie jest łatwo rozegrać tak dobry mecz, świeżo po nieudanych MŚ, z rywalem tej klasy co Italia i to na jego terenie. Oczywiście mecz pokazał też pewne braki. Pierwszą połowę mieliśmy znacznie lepszą. Wyglądaliśmy świetnie fizycznie, mądrze się broniliśmy, wyprowadzaliśmy groźne kontry. Później zabrakło nieco sił, niektórych zaczęły łapać skurcze. Pojawiły się kalkulacje czy warto pobiec 15 m do przodu za piłką, lepiej zostać i czekać. Ogólnie wolę mówić o tym, co jest do poprawy. - Jak to w Polsce bywa, zajmujemy się głupotami. Podzieliliśmy się na dwa kościoły - przeciwników i zwolenników Kuby Błaszczykowskiego, zamiast koncentrować się nad tym, jak wyglądał zespół. Dajmy Kubie spokój, on jest tej kadrze potrzebny. A pan jak ocenia Kubę? - Oczywiście, nie jest to już ten Kuba, który nie bał się nikogo i jeśli miał przeciw sobie nawet dwóch rywali, to brał piłkę i ich dryblował, punktował. Nie można jednak powiedzieć, że Błaszczykowski zawiódł. Gra bardziej inteligentnie, zabezpiecza tyły. Dopóki miał siły pracował na całym boisku, jego współpraca z Recą dobrze wyglądała. Mógł sobie darować wślizg na Chiesie, który uciekał z pola karnego, ale takie rzeczy się zdarzają. Mi Kuba na boisku w niczym nie przeszkadza. Co by pan zmienił? - Na silnych rywali ustawienie z Bolonii było właściwe. Gdy nadejdą mecze ze słabszymi przeciwnikami, w których będziemy skazani na ofensywę, według mnie powinniśmy grać dwoma napastnikami, z Zielińskim za nimi i trójką piłkarzy do harowania w środku pola. Oczywiście, to sprawa trenera Brzęczka. Na razie trzeba mu pogratulować, bo nie pamiętam, żeby kiedykolwiek Polska zremisowała z Włochami na wyjeździe w meczu o stawkę. Zdarzyło się raz, ale bardzo dawno temu - w 1975 r. - Czyli zaliczyliśmy udany start. Mamy kilka ciekawych punktów, których można się zaczepić i budować drużynę. Teraz ważne, aby ci, którzy w klubach nie grają regularnie, czyli Kuba, Arek Reca i Rafał Kurzawa nabierali ligowej praktyki meczowej. - Oczywiście, bez pracy i gry w lidze nie ma kołaczy. Wierzę, że chłopaki sobie poradzą w klubach. Trener Brzęczek, niczym mag królika z kapelusza, wyjął na lewą obronę Recę i ta próba nie wypadła źle. Okazuje się, że z naszym potencjałem na tej pozycji nie musi być tak źle. - W odwodzie zostają jeszcze przecież Rybus i Jędrzejczyk. Można próbować tam nawet Kamińskiego, bo nikt nie powiedział, że na lewej obronie musi grać lewonożny piłkarz. Już Kazimierz Górski to odkrył dla reprezentacji Polski. Rozmawiał w Bolonii Michał Białoński