Ogromna afera po tym, jak Szymon Jadczak ujawnił obecność "bohatera" afery korupcyjnej Mirosława Stasiaka na pokładzie samolotu reprezentacji Polski lecącego na mecz z Mołdawią. Głos dla WP SportowychFaktów zabrał jeden z pasażerów, który nie krył, że był zszokowany zaproszeniem dla kontrowersyjnego działacza. Kilka dni trzeba było czekać na reakcję Polskiego Związku Piłki Nożnej. W końcu oświadczenie wydano i zaznaczono w nim, że Stasiak podróżował z polską ekipą na zaproszenie "jednego z partnerów biznesowych". Takie postawienie sprawy spotkało się z bardzo zdecydowaną reakcją sponsorów kadry, którzy odcinają się od komunikatu. "Sugerowanie przez PZPN, że osoba powiązana z korupcją w piłce, czyli Pan Stasiak, rzekomo był zaproszony do Mołdawii przez jednego ze sponsorów (gdzie InPost jest jednym ze sponsorów) jest skandalicznym nadużyciem! Na meczu od nas byli jedynie pracownicy firmy" - przekazał Rafał Brzoska, prezes i założyciel InPostu. Radykalne kroki poczyniła firma Tarczyński S.A., która oświadczyła, że podjęła decyzję o "zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule". "Nie przedłużymy umowy, którą podpisaliśmy we wrześniu 2022 roku, a nasz dział prawny aktualnie analizuje możliwości jej wypowiedzenia w trybie natychmiastowym w obliczu zaistniałych sytuacji" - wyjaśniono. Od lat komentujący sprawy wokół reprezentacji Polski Roman Kołtoń nie ma wątpliwości. "Znokautowali się sami" - określa to, co uczynił piłkarski związek pod wodzą Cezarego Kuleszy. Skandal po kontrowersyjnym zaproszeniu dla Stasiaka. "Ktoś stracił głowę" Afery wokół PZPN zdają się mnożyć. Kołtoń przypomina, że od kilku dni głośno jest przecież także o sporze Grzegorza Krychowiaka z lekarzem kadry Jackiem Jaroszewskim, których poróżniły sprawy biznesowe. "Nie widać końca tych negatywnych emocji, jeśli chodzi o reprezentację Polski, o PZPN" - mówi dziennikarz w "Prawdzie Futbolu" i dodaje, że sytuacja jest "tak dotkliwa, jak dawno tego nie było". Oświadczenie federacji zamiast ugasić pożar, tylko go roznieciło. To jak gaszenie ognia benzyną. "Ktoś stracił głowę, zapraszając Stasiaka" - mówi. I dodaje: "To jest dramatyczna sytuacja dla Polskiego Związku Piłki Nożnej, ponieważ oni, próbując naprawić ten błąd popełniony u zarania, czyli zaproszenie Stasiaka do ekipy lecącej na oficjalny mecz drużyny narodowej, popełniają kategoryczny błąd komunikacyjny, w którym przerzucają odpowiedzialność na jednego ze sponsorów. To jest coś, na co sponsorzy musieli zareagować". Zdaniem Romana Kołtonia Cezary Kulesza powinien osobiście wyjaśnić sytuację i ujawnić kulisy. "Tę odpowiedź już musimy poznać. Kto rzeczywiście stracił głowę, zapraszając gościa, który ma postawione zarzuty, ma udowodnioną korupcję" - twierdzi. Przypomina, że Mirosław Stasiak ma zakaz działalności w futbolu do 2026 roku, a realnie trudno sobie wyobrazić, by na scenę piłkarską wrócił kiedykolwiek. "Jest nałożona kara, która jest jakby ostrzeżeniem dla całego środowiska" - tłumaczy i dodaje, że korupcja była "tragedią polskiego futbolu". Dodaje, że to niejedyna afera wokół PZPN-u i kadry. Wspomina skandal z wynajęciem przez federację ochroniarza, który miał polecieć z reprezentacją na mundial w Katarze i ochraniać głównie Roberta Lewandowskiego, a który ma zatargi z prawem. Takie działania to cios w wizerunek federacji i Polski. "Polski Związek Piłki Nożnej dzisiaj ma rozbity, zdewastowany wizerunek. (...) Katastrofa" - podsumował.