- Liczy się tylko wygrana. Po to się gra w piłkę, żeby wygrywać - takie słowa padły z ust selekcjonera Fernando Santosa przed kamerami Polsatu Sport tuż przed meczem Mołdawia - Polska. Portugalczyk nie ukrywał, że najważniejszy we wtorkowy wieczór nie jest styl, o którym tak dużo rozprawia się nad Wisłą. Tylko trzy punkty miały dla niego znaczenie. Nie mogło jednak dziwić, że od pierwszych minut przewaga optyczna była po naszej stronie. Polacy dłużej utrzymywali się przy piłce, próbując zaskoczyć rywali, co nie było łatwe. Kadrę Mołdawii interesowało bowiem tylko jedno - skuteczna obrona. Przełamanie Arkadiusz Milika. W końcu strzelił gola dla reprezentacji Polski Wstępny plan gospodarzy runął w gruzach w 12. minucie, gdy Przemysław Frankowski dośrodkował piłkę na głowę Roberta Lewandowskiego, który zgrał ją do Arkadiusza Milka. Ten zaś nie pomylił się i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Tym samym przełamał się po tym, jak przez cały 2022 roku nie potrafił zanotować ani jednego trafienia dla reprezentacji Polski. Mimo to Mołdawianie nie stracili impetu i wciąż imponowali swoją walecznością, którą sprawiali gigantyczne problemy Polakom. Po kilkunastu minutach mogło być już 2:0. Wielka w tym zasługa Nicoli Zalewskiego. Piłkarz AS Roma zabawił się z kilkoma rywalami, zbiegając z lewej flanki w "szesnastkę", a następnie zdecydował się na podanie. Sebastian Szymański być może oczyma wyobraźni widział już futbolówkę w bramce, lecz w ostatniej chwili wyprzedził go kapitan rywali - Veaceslav Posmac. W 32. minucie mołdawscy fani znów mogli odetchnąć z ulgą. Ponownie we znaki dał im się duet Milik - Lewandowski. Obaj szybko wymienili piłkę, po czym snajper FC Barcelona pognał w stronę bramki i huknął nad poprzeczką. Mecz Mołdawia - Polska. Show duetu Robert Lewandowski - Arkadiusz Milik "Co się odwlecze, to nie uciecze" - ta zasada kolejny raz sprawdziła się w Kiszyniowie, gdy w jednej z kolejnych akcji Arkadiusz Milik podał do Roberta Lewandowskiego, który tym razem płaskim uderzeniem pokonał bramkarza. Było 2:0 i przy tak komfortowym - zdawałoby się - wyniku podopieczni Fernando Santosa schodzili do szatni na przerwę. Kto jednak spodziewał się spokojnego spotkania i pełnej kontroli w drugiej połowie, był w błędzie. Tuż po zmianie stron fatalną stratę zanotował kopnięty przez rywala w nogę Piotr Zieliński. Sędzia jednak nie dopatrzył się faulu, a piłka trafiła do Iona Nicolaescu, który uderzeniem z kilkunastu metrów pokonał Wojciecha Szczęsnego. W 62. minucie stadion w Kiszyniowie niemal eksplodował, gdy nasz golkiper znów skapitulował po uderzeniu 24-latka. Tym razem jednak sędzia dopatrzył się faulu mołdawskiego napastnika na Damianie Szymańskim. Niebywałe, co zrobił Robert Lewandowski. Hitowe wieści dla naszej gwiazdy Koszmar reprezentacji Polski w drugiej połowie. Szokujące sceny w Kiszyniowie Los uśmiechnął się do Polaków, a Polacy... uśmiechnęli się do rywali. "Prezent" gospodarzom wręczył w 79. minucie Tomasz Kędziora, zagrywając piłkę pod nogi Iona Nicolaescu. Ten nie zastanawiając się zbyt długo ruszył w pole karne i zwodząc dwóch naszych obrońców skompletował dublet, doprowadzając do wyrównania. A przecież chwilę wcześniej mogło być 3:1 dla nas, lecz Jakub Kamiński zagrał za plecy do znajdującego się przed pustą bramką Sebastiana Szymańskiego. Niewykorzystana sytuacja zemściła się podwójnie, bowiem w 85. minucie Vladyslav Baboglo - po serii błędów naszych piłkarzy - doprowadził do ekstazy kibiców z Mołdawii, strzelając gola na 3:2. Zszokowani Polacy nie byli już w stanie się podnieść, by powalczyć choćby o remis. Po trzech meczach eliminacji do Euro 2024 mamy więc na koncie tylko jedno zwycięstwo, wywalczone na PGE Narodowym z Albanią. Nie tak miał wyglądać początek pracy Fernando Santosa w naszej kadrze... Ależ wiadomość dla reprezentacji Polski. Padł niebywały rekord