Minione pięć lat Maciej Rybus spędził w Lokomotiwie Moskwa. Po wybuchu wojny w Ukrainie - inaczej niż choćby Grzegorz Krychowiak - nie wyjechał z Rosji. Wydawało się, że uczyni to po zakończeniu sezonu. Tymczasem okazało się, że 32-letni pomocnik nie tylko nie zmienia ligi, ale wiąże się kontraktem z innym moskiewskim klubem - Spartakiem. W sobotę reprezentant Polski złożył podpis na dwuletniej umowie. Wojna w Ukrainie. Maciej Rybus krytykowany Jego decyzja zrodziła falę skrajnie różnych komentarzy. Nie brak głosów zrozumienia i aprobaty, choćby z racji faktu, że żona Rybusa jest Rosjanką. Wiele ocen pozostaje jednak wybitnie negatywnych. W bezpardonowy sposób krok piłkarza skomentował wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Marcin Przydacz. Swoje emocje wyraził klarownie w twitterowym poście. "Nie ma już nic bardziej żenującego, niż zasłanianie się "dobrem rodziny", gdy chodzi po prostu o duże pieniądze. A to krwawe pieniądze. Mam nadzieje, ze nie będzie już dla niego miejsca w reprezentacji. Gra z "orzełkiem" na piersi to honor i tylko dla takich, którzy to rozumieją" - napisał Przydacz. Rybus debiutował w drużynie narodowej w listopadzie 2009 roku. Do tej pory rozegrał w kadrze 66 spotkań i zdobył dwie bramki. Brał udział w Euro 2012 i MŚ 2018. Za selekcjonerskiej kadencji Czesława Michniewicza nie założył jeszcze biało-czerwonych barw. Ostatni jak do tej pory mecz w reprezentacji zaliczył jesienią ubiegłego roku. Zagrał 90 minut w wyjazdowej potyczce z Andorą, przyczyniając się do wyjazdowego triumfu 4-1. ZOBACZ TAKŻE: