INTERIA.PL: Leo Beenhakker wystawiając Pana na Serbów, zaskoczył wszystkich. Jakub Wawrzyniak, piłkarz Legii i reprezentacji Polski: A mnie nie. Już w przeddzień meczu na gierce treningowej byłem ustawiany w środku pola. Dzięki temu przeczuwałem, że mogę zagrać. Już po zwycięstwie nad Belgią po cichu liczyłem na to, że mogę zagrać. I tak się stało. A jak się czuje rezerwowy obrońca Legii na środku pomocy reprezentacji Polski? - Na pewno nie był to dla mnie chleb powszedni. Grałem na tej pozycji, ale bardzo dawno temu, przed czterema laty. Jeszcze w drugiej lidze, w Świcie. Starałem się zagrać najlepiej, jak potrafię. Czym się różni gra na środku pomocy od gry na boku obrony? - Jest dużo mniej czasu na podejmowanie decyzji, bo z każdej strony masz przeciwnika. Była trema? - Nie. Pewnie jakieś błędy w pierwszej połowie popełniłem, ale na pewno nie wynikały z tremy. Prędzej z tego, że potrzebowałem trochę czasu, żeby wejść w mecz. W pierwszej połowie wyszła Panu ładna wrzutka do Grzegorza Rasiaka. - I jak mam to skomentować? Choćby tak, że nastawiał się Pan nie tylko na destrukcję, ale też na konstruowanie akcji. - W środku graliśmy we dwójkę z Mariuszem Lewandowskim i jeden z nas mógł się włączać do ataków po warunkiem, że drugi zabezpieczał tyły. W paru sytuacjach zabrałem się do przodu. Jak Pan odbierał Serbów? Wielu z nich gra w wielkich klubach. - To ludzie ulepieni z tej samej gliny, co my. Może mieli lekką przewagę w polu, ale za dużo z niej nie wynikało. Wszyscy wiemy w jakich klubach grają Serbowie i myślę, że na ich tle wypadliśmy poprawnie. To chyba zastanawiające, że nie gra Pan w klubie, a gra w reprezentacji? - Na pewno tak. Trochę inaczej zacząłem podchodzić do tego tematu od awansu do mistrzostw Europy. Fakty są takie, że runda jesienna się kończy i będę musiał przepracować zimę bardzo ciężko, żeby przebić się do składu na mistrzostwa Europy. Mam wielką ochotę pojechać na EURO! Najkrótsza droga do tego, to przebić się do składu Legii. Trener Jan Urban tasuje składem. Raz gra ten, a innym razem ktoś inny. W meczu z Serbią łatwo straciliście przewagę, na którą tak długo pracowaliście. - Straciliśmy pierwszą bramkę, Serbowie poszli za ciosem. A drugi ich gol, to już kuriozum, frajerska strata. Piłka przeszła wszystkich, nikt jej nie przeciął. Do Łukasza Fabiańskiego nie można mieć pretensji. Robił, co mógł. Czekał w bramce, bo nie może w ciemno wychodzić. Trzy minuty były fatalne, ale dobrze, że je przeczekaliśmy. Teraz Legia gra z Polonią Bytom na wyjeździe. - I musimy wreszcie wygrać. Ale nie będzie łatwo. Nie tylko dlatego, że Polonia u siebie może zatrzymać każdego. Dla nas nie ma meczów łatwych. Pokazały to spotkania z Odrą Wodzisław, czy Jagiellonią. Zwłaszcza ten pierwszy mecz do dzisiaj nam się odbija czkawką. Na dodatek teraz mamy dużo kontuzji. Zdrowych skrzydłowych nie ma prawie wcale. Jesteśmy jednak Legią Warszawa i nie ma co narzekać, szukać wymówek. Musimy wygrywać. Rozmawiał: Michał Białoński