- Atmosfera jest fantastyczna. Jeśli jest coś, co jest tutaj naprawdę dobre, to atmosfera w reprezentacji - wypalił nagle podczas konferencji przed meczem z Wyspami Owczymi Fernando Santos. To zdanie tak bardzo nie pasowało do reszty spotkania, że wielu dziennikarzy podniosło głowy znad laptopów. Czy selekcjoner właśnie kpi sobie w żywe oczy? Bo atmosfera w przestronnej sali na Narodowym była dziś wyjątkowo duszna. Jan Bednarek wyrazem twarzy upodobnił się do selekcjonera - a smutne oblicze Portugalczyka zdradzało tym razem dodatkowe zdenerwowanie i frustrację. Jakby Santos już wpadał w podobny stan, co wcześniej Jerzy Brzęczek i Czesław Michniewicz, którzy z każdym kolejnym spotkaniem z dziennikarzami zanim jeszcze usłyszeli pytanie, już byli pewni, że nastąpi personalny atak. Santos zapytany o PZPN. Zaskoczył odpowiedzią Jan Bednarek. Charyzma Chatu GPT Bednarek doskonale wiedział, co go czeka. Pytania o wywiad Lewandowskiego, pytania o osobowości w kadrze, o charakter, którego wszystkim brakuje. Odpowiedzi były tak miałkie, że każdy z dziennikarzy mógł napisać je jeszcze, zanim Bednarek otworzył usta. To oczywiście mowa-trawa, z której nic nie wynika. Odpowiedź, którą równie dobrze mógł napisać Chat GPT. To zresztą nawet nie żart. Gdy poprosiliśmy sztuczną inteligencję o napisanie odpowiedzi Bednarka, otrzymaliśmy niemal identyczną zbitkę, co prawdziwa wypowiedzi obrońcy Southampton. Piłkarze zmęczeni pytaniami o wywiad Lewandowskiego Jedyny konkret, jaki dało się wyłapać z wypowiedzi Bednarka, był taki, że piłkarze są zirytowani tym, że nieustannie muszą odpowiadać na pytania o słowa "Lewego". Ale to zirytowanie przypominające ucznia, któremu ojciec wieczorem kazał tłumaczyć się z nieodrobionych jeszcze lekcji. Zirytowanie nie tym, że zaniedbaliśmy swoje obowiązki, a tym, że ktoś nas na tym przyłapał. I co gorsza, każe się jeszcze tłumaczyć. - Każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, a na pewno jest to "Lewy", który w swoim życiu osiągnął bardzo wiele. Ale na pewno niektóre sprawy warto poruszać wewnątrz grupy i tak też zrobiliśmy - ciągnął wyraźnie rozdrażniony Bednarek. Ile można w kółko gadać o tym samym? Przecież już wczoraj Arkadiusz Milik wypowiedział się w bardzo podobnym tonie. A przedwczoraj Lewandowski, który przecież sam, przez nikogo niezmuszany, wrzucił parę granatów do medialnego garnka. Doskonale zdawał więc sobie sprawę, że wszystkie konferencje przed meczem z Wyspami Owczymi, będą dotyczyły głównie reakcji kadrowiczów na jego słowa. I po co te niewygodne pytania? Czego jeszcze można było spodziewać się, wysyłając na konferencję Jana Bednarka cztery dni po tym, jak jego Southampton zostało rozbite przez Sunderland 0-5? Pytanie, o to jak forma z klubu przełoży się na kadrę, nasuwa się sama. Tymczasem później już Santos irytował się tym niemiłosiernie. Panie selekcjonerze, a nie jest przypadkiem tak, że to co dzieje się w klubie, ma bezpośrednie przełożenie na piłkarza? Że porażka 0-5 może siedzieć w głowie Jana Bednarka? Zachwiać jego pewnością siebie? Że sytuacja z klubu realnie - po prostu realnie - wpływa na to, jakim jest piłkarzem podczas zgrupowania kadry? Pytamy więc, bo kłębią się w nas te wątpliwości. I pamiętamy, że gdy Robert Lewandowski chciał wymusić na Bayernie Monachium transfer do Barcelony, ogłaszanie tego klubowego anonsu na reprezentacyjnej konferencji nie spotkało się z żadnym protestem ze strony sztabu kadry. Nerwowy jak Fernando Santos. PZPN znów zaskoczony Zresztą sam selekcjoner Santos na spotkanie z dziennikarzami przyszedł, używając piłkarskiego powiedzenia, napakowany - nomen omen, w kontekście sponsora kadry i memów wokół trenera - "jak kabanosy". Zanim jeszcze zadano mu jakiekolwiek pytanie, wygłosił tyradę, domagając się szacunku do swojej osoby. - Dotarło do mnie, że przy okazji ostatniego spotkania z dziennikarzami spóźniłem się na konferencję prasową. I że zostało to odebrane jako przejaw braku szacunku. Słusznie, bo takie spóźnienie to rzeczywiście brak szacunku - rozpoczął Santos. - Tyle że ja nie spóźniłem się na konferencję prasową. Stałem pod drzwiami 10 minut i dopiero po tym czasie powiedziano mi, żebym wszedł - kontynuował. Według naszych informacji, w PZPN-ie oświadczenie Santosa wywołało spore zdumienie. Selekcjoner nie uprzedził nikogo, że zamierza je wygłosić. Portugalczyk z nikim nie rozmawiał też na temat rzekomego spóźnienia i braku szacunku. Temat komunikacji, a właściwie jej braku, ze strony Santosa nie od dziś jest drażliwy z kolei dla członków związku. Zresztą obecni na PGE Narodowym dziennikarze także nie potrafili sobie przypomnieć, kto konkretnie miałby narzekać na spóźnienie Santosa i czy faktycznie było ono tak spore. Ostatecznie postanowiono machnąć na to ręką, uznając, że to przejaw wychodzących na wierzch nerwów Santosa. Który jakby coraz bardziej miał dość wszystkiego i wszystkich wokół. Niespodziewane oświadczenie Santosa. Tym zaskoczył wszystkich Selekcjonerze, czekamy, aż przyjdzie czas na szczerość Skoro Santos wywołał już temat szacunku, zapytaliśmy selekcjonera o kolejną wrażliwą kwestię. Robert Lewandowski, zapytany wprost przez redaktora Mateusza Święcickiego o "chlanie" osób związanych z reprezentacją na pokładzie samolotu kadry, odpowiedział, że jest to żenujące i nieakceptowalne. Zapytaliśmy Santosa, czy zgadza się w tej sprawie z kapitanem reprezentacji. Tylko że to przecież sam Lewandowski postanowił poruszyć wszystkie nerwowe sprawy tuż przed rozpoczęciem zgrupowania. Kwestia tego, co na wywołane tematy myśli selekcjoner, nasuwa się zupełnie naturalnie. Pominięcie tych pytań byłoby zaniedbaniem naszej dziennikarskiej pracy. Jak - w obliczu całego syfu, który nie mieści się już pod żadnym dywanem - można byłoby spodziewać się, że podobne pytania nie zostaną w ogóle zadane? Nawet dla dyplomatycznego zwykle Lewandowskiego tego było już zbyt wiele. Choć trzeba przyznać, że jedno zdanie Santosa wzbudza we mnie szczególną ciekawość. - Wtedy, kiedy trzeba będzie dać swoją opinię, przekażę ją - powiedział Santos. Trudno odbierać to inaczej, niż w ten sposób, że selekcjoner sam ma sporo przemyśleń na temat funkcjonowania związku. Ale w przeciwieństwie do Lewandowskiego uznał, że właściwy czas na dzielenie się nimi jeszcze nie nadszedł. Kiedy nadejdzie, może być naprawdę ciekawie. I tylko to jedno zdanie, o fantastycznej atmosferze wewnątrz kadry, pasowało do przedmeczowej konferencji jak pięść do nosa. Tuż po tym, jak skompromitowaliśmy się z Mołdawią, tuż po tym, jak Lewandowski wylewa publicznie żale, krytykując zarówno kolegów, jak i PZPN, w sytuacji, gdy na jednym zgrupowaniu współpracować mają ze sobą składający na siebie doniesienia do prokuratury Grzegorz Krychowiak i Jacek Jaroszewski. Atmosfera, według Santosa, jest fantastyczna. Bareja by tego nie wymyślił. Z PGE Narodowego Wojciech Górski, Interia