Kompromitującą porażką z Mołdawią reprezentacja Polski nie tylko rozdrażniła kibiców, ale także - a może przede wszystkim - skomplikowała sobie sytuację w grupie kwalifikacyjnej do Euro 2024. "Biało-Czerwoni" wciąż mają szansę na grę w mistrzostwach Europy w Niemczech, natomiast teraz nie ma już miejsca na jakiekolwiek błędy i pomyłki. Robert Lewandowski i spółka nie pierwszy raz są w trudnym położeniu. Podobnie było przed eliminacjami do mundialu w Katarze. Wówczas sprawę pogorszył Paulo Sousa, który niespodziewanie na krótko przed ważnymi meczami zrejterował i podpisał kontrakt z brazylijskim Flamengo. Zadra w sercach i pamięci fanów pozostała. Trudno zatem się dziwić, że gdy pojawiły się przesłanki, jakoby historia teraz mogła się powtórzyć, potraktowane zostały poważnie. W niedzielę media obiegła wieść, wedle której Fernando Santos rozpoczął negocjacje transferowe z saudyjskim Al-Shabab. Zasugerowano, że niebawem strony dojdą do porozumienia i portugalski szkoleniowiec opuści Polskę. Na rewelacje zareagował Polski Związek Piłki Nożnej, który oświadczył, że trener obecnie przebywa na urlopie, a wcześniej nic nie wspominał o tym, że ma zamiar zrezygnować z prowadzenia kadry. Później komunikat wydał jeszcze szef federacji, Cezary Kulesza. "Nieprawdą są doniesienia medialne o tym, że Fernando Santos zamierza zrezygnować z prowadzenia naszej kadry" - wyjaśnił. Nie przekonał jednak wszystkich. Kibice, którzy przez afery zdają się tracić zaufanie do reprezentacji i związku, wciąż niepewnie podchodzą do sprawy. Także Portugalczycy nie zamykają tematu ewentualnego transferu Santosa do Arabii Saudyjskiej, choć opierają się na najwyraźniej wątpliwej argumentacji. Niewybaczalny błąd PZPN. Wiadomo, ile Arabowie muszą zapłacić za Santosa Portugalczycy: "Fabrizio Romano odejście trenera do Al-Shabab uznał za rzecz oczywistą". Coś jest nie tak Jeden z najpopularniejszych portali informacyjnych w Portugalii - Record - opublikował materiał, który zatytułowano: "Fernando Santos może być w drodze do Arabii, a polska federacja reaguje: 'Jest na urlopie'". W treści przywołano całą sprawę i zaznaczono, że szkoleniowiec niebawem może podpisać umowę z Al-Shabab. Przytoczono oświadczenie PZPN, a następnie - na "dowód", że Santos miał jednak dogadać się z klubem z Arabii Saudyjskiej - powołano się na Fabrizia Romano. To dziennikarz doskonale zorientowany w globalnym piłkarskim rynku transferowym. Publikowane przez niego wiadomości są bardzo wiarygodne, a zapowiadające transfery hasło "here we go" stało się już kultowe. Zresztą to właśnie Włoch w styczniu potwierdzał rozmowy Portugalczyka z reprezentacją Polski. Teraz, według portugalskiego Recordu, znów miał zabrać głos na temat Santosa. "Fabrizio Romano, włoski dziennikarz specjalizujący się w transferach, odejście trenera do Al-Shabab uznał za rzecz oczywistą" - czytamy. Rzecz w tym, że potwierdzenia Romano o przejściu Santosa do Arabii Saudyjskiej w sieci nie ma. Co prawda po Twitterze krąży wpis o treści: "Tak. To prawda. Fernando Santos przechodzi do Al-Shabab. Here we go", i nawet wygląda stosunkowo wiarygodnie, bo firmowany jest nazwiskiem włoskiego dziennikarza oraz jego zdjęciem, natomiast nie pochodzi z oficjalnego konta prowadzonego przesz Fabrizia. Trudno powiedzieć, czy to na ten właśnie wpis "nieprawdziwego" Romano powołują się Portugalczycy. Można jednak spodziewać się, że temat wcale nie ucichnie. Media: Miarka się przebrała, Robert Lewandowski powiedział "dość". Kulesza postawiony pod ścianą