Zauważyłem, że niektórzy mimo wszystko widzą światełko w tunelu. Na przykład Łukasz Wachowski, czyli sekretarz generalny PZPN, podczas Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczego Delegatów podzielił się taką refleksją: "Wynik rozczarowuje, ale widzimy optymizm. Zachowanie piłkarzy po golu na 1:1 było fantastyczne. Dawno nie widziałem takiego entuzjazmu wśród nich i bardzo mnie to zbudowało". Każdy widzi to, co chce i może uważać, że wybuch radości po wyrównującej bramce z Mołdawią dobrze wróży tej kadrze na przyszłość. Dla mnie była to oznaka, że piłkarze mają problem z ciążącą na nich presją. Strach i ciśnienie są zapewne jeszcze większe, gdy w szatni zabrakło piłkarza, który zazwyczaj ratował skórę tej kadrze, czyli Roberta Lewandowskiego. Nie mówię, że ze zdobywanych bramek w kadrze cieszyć się nie trzeba, ale wygrywanie z Wyspami Owczymi czy Mołdawią powinno być traktowane jak zwykły dzień w biurze, a nie powód do ekstazy. Jan Tomaszewski bezlitosny dla reprezentacji. "Odejdźcie z tej drużyny" Dariusz Dziekanowski: Wygrane z Wyspami Owczymi i Mołdawią była obowiązkiem Probierza Wspomniałem, że słowa sekretarza PZPN zostały wypowiedziane podczas Walnego nie bez powodu, bo działy się tam rzeczy ciekawe. Na przykład swoje dość długie wystąpienie miał selekcjoner, co jest pewnym ewenementem, bo rzadko który z poprzedników angażował się w tego typu aktywności. Ale czy chodzi o to, żeby selekcjoner prezentował się przed działaczami i był lubiany w tym gronie, czy o to, żeby skupiał się na pracy i spotkaniach z piłkarzami, a przede wszystkim na osiąganiu jak najlepszych wyników? Wiemy jednak, że Michał Probierz ma ciągotki, by bawić się też w zarządzanie. Przypomnijmy, że w Cracovii pełnił rolę trenera i wiceprezesa klubu. Był to ewenement na skalę światową, ale jak dotychczas nie zauważyłem, żeby gdzie indziej chcieli kopiować krakowskie wzory. Nie wiem też czy dobrym trendem jest uczestnictwo i tłumaczenie się z planów sportowych selekcjonera podczas spotkań z delegatami. Mnie, jako częstego uczestnika tych Zgromadzeń, wystarcza to, co trenerzy i selekcjonerzy mówią na przedmeczowych i pomeczowych konferencjach, ewentualnie wywiadach w mediach. Niewątpliwie było to wystąpienie na ocieplenie wizerunku, bo przecież i tak wiadomo, że o tym, kto ma być selekcjonerem, decyduje jednoosobowo prezes PZPN. Mimo wszystko wśród uczestników Walnego nie brakowało tych, którzy uważają, że Michał Probierz nie powinien ponosić żadnych konsekwencji za ewentualny (odpukać) brak awansu na Euro 2024. Jego kontrakt obowiązuje co prawda również na eliminacje mistrzostw świata 2026, ale uważam, że obecny selekcjoner nie może całej winy za nieudane eliminacje i za to, co dzieje się w tej drużynie, w całości zrzucać na poprzedników. Ze stratą punktów w meczu z Mołdawią w Warszawie Fernando Santos nie ma nic wspólnego, to idzie w pełni na konto Michała Probierza. Nie może być tak, że jeśli się coś uda, to moja zasługa, ale co złego to nie ja. Wygrane z Wyspami Owczymi i Mołdawią były jego obowiązkiem, bez względu na to co działo się w tej drużynie kilka tygodni wcześniej.