Stało się. Fornalik nie wykonał zadania, piłkarska reprezentacja Polski zajmie prawdopodobnie czwarte miejsce w grupie H, by w batalii o Euro 2016 próbować odbić się od dna. Ci, którym wydawało się, że po nieudanych mistrzostwach Europy w Polsce gorzej już być nie może, przeżyli kolejne rozczarowanie z przesunięciem granicy wyobrażeń o złym stanie polskiego futbolu. Dla jednych Fornalik będzie tylko ofiarą, dla innych głównym winowajcą porażki. Szukał, zmieniał, dawał stabilizację gwiazdom i szansę młodym, wszystko bez efektu. Drużyna popełniała koszmarne błędy w defensywie bez względu na to, kogo trener w niej ustawiał. Wczoraj, w meczu ostatniej szansy, w którym Polacy nie byli gorsi od Ukrainy, padło na Wojtkowiaka. Narodową debatę pod tytułem "kto następny" czas zacząć. Tak jak po Euro 2012 nikt nie miał cienia zrozumienia dla Franciszka Smudy, tak dziś jego następca musi się czuć podobnie. Czwarte miejsce w grupie, zaledwie jeden wygrany mecz nie licząc starć z San Marino to obraz niemocy zespołu szamoczącego się od początku eliminacji do ich końca. Złudzenia pryskały po kolejnych niewytłumaczalnych kiksach, takich jak ten Wojtkowiaka w sytuacji, gdy Ukraińcy byli w ataku jeszcze bardziej bezradni niż ich polski rywal. Przed nami kolejny zwrot akcji. Można do niego podejść w sposób zachowawczy, jak zdaje się planować Zbigniew Boniek. Prezes PZPN nie wierzy w siłę sprawczą szkoleniowca, publicznie pomniejsza znaczenie jego wyboru, tłumacząc, że zatrudniając kogoś z międzynarodową renomą naraża polski futbol na wydatki bez uzasadnienia. A więc wiara w lepsze jutro opuszcza nawet tych, którzy zarządzają naszą piłką. Oczywiście nie chodzi o to, by iść na łatwiznę, winą obarczyć jednego człowieka i przykładnie pozbawić go stanowiska. Polskim piłkarzom trzeba jednak impulsu, by wyeliminowali tak głupie błędy jak wczoraj. Są wystarczająco przeciętną drużyną, by nie pozwalać sobie na luksus takich prezentów jak czerwona kartka dla Obraniaka w Czarnogórze, gol dla Anglii zdobyty przez Rooneya, fatalny początek z Ukrainą w Warszawie, gdy po ośmiu minutach było 0-2. Trzeba było pokonać Mołdawię na wyjeździe i Czarnogórę na Stadionie Narodowym, wtedy szanse na awans byłyby większe. To wszystko nie leżało gdzieś daleko poza zasięgiem tej drużyny. Ciekawe, czy Boniek zagra tak samo jak jego poprzednik Grzegorz Lato pałający obsesyjną niechęcią wobec Leo Beenhakkera? Lato zwolnił Holendra, by postawić na dwóch szkoleniowców krajowych wyróżniających się pracą w Ekstraklasie. Tych nigdy dość, zawsze ktoś w niej przecież wygrywa: Jan Urban zdobył z Legią mistrzostwo, Adam Nawałka odbudował Górnika, a wracający po dyskwalifikacji za korupcję Dariusz Wdowczyk odciska pozytywne piętno na Pogoni Szczecin, tak jak Michał Probierz na Lechii Gdańsk. Można więc dalej, bez wytchnienia, bawić się ksenofobicznie w przegrywanie kolejnych szans uznając, że każdy trener z zagranicy przyjedzie do Polski tylko po to, by nabić kabzę złotówkami. Można eksperymentować, oferować najważniejsze stanowisko w polskiej piłce bliższym, lub dalszym kolegom, niech każdy, kto zaliczył dobry sezon w lidze, spróbuje swoich sił z drużyną narodową. Za którymś razem musi się udać. Zwolennicy Fornalika przy jego nominacji podkreślali, że zaczyna prowadzić reprezentację w tym samym wieku co Kazimierz Górski. Na nieszczęście analogie szybko się jednak wyczerpały. Ile warte są sukcesy w Ekstraklasie? Tyle, ile sama Ekstraklasa, czyli nic. Tydzień temu mistrz Polski przegrał u siebie mecz z szóstym zespołem ligi cypryjskiej, co nie jest wcale jakimś wypadkiem przy pracy, czy odstępstwem od normy. Poza Legią do Ligi Europejskiej nie przebił się żaden inny zespół polski, co roku poczucie futbolowej egzotyki u obcokrajowców decydujących się na pracę w Ekstraklasie jest większe. Ucieka z niej kto żyw, kto ma choćby pół propozycji skądinąd. Dopóki tak słaba liga będzie wyznacznikiem klasy polskich trenerów i trampoliną do kadry, dopóty reprezentacja Polski nie doczeka się znaczącego impulsu. Boniek chce uniknąć ryzyka? Trzeba było nie kandydować na prezesa PZPN. Siedzieć spokojnie na kanapie i oglądać, jak swoje zawodowe szanse niweczą kolejne pokolenia. Stając na czele polskiego futbolu prezes nie może twierdzić, że między jego dokonaniami, a dokonaniami kadry nie ma bezpośredniego związku. Porażka Fornalika jest w jakimś stopniu porażką Bońka, niech się więc prezes dobrze zastanowi z kim chce dalej współpracować? To nie jest wybór łatwy i oczywisty, ale być może najważniejszy z tych, których dokona. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy H eliminacji MŚ 2014 INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Anglia - Polska. Początek 15 października o 21 Relację na żywo można też śledzić na urządzeniach mobilnych Mundial nie dla nas. Dyskutuj o meczu Ukraina - Polska