Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy H eliminacji MŚ 2014 "Myślę, że .... pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie" - wypowiedziane w Charkowie, przez przegranego selekcjonera słowa brzmiały jak żart. Chybiony. Takiego pokolenia cenionych na Zachodzie zawodników nie mieliśmy od lat, z Ukrainą walczyliśmy dzielnie, jednak gry w piłkę w naszym wykonaniu było tyle, co kot napłakał. W niedokładności podań, braku umiejętności utrzymania się przy piłce dorównaliśmy kadrze okresu wielkiej smuty, gdy zwolnionego i hołubionego przez kibiców Leo Beenhakkera zastąpił Stefan Majewski. Na kończących eliminacje do mundialu w RPA spotkaniach z Czechami i Słowacją atmosfera była beznadziejna, tak jak gra rozbitych psychicznie "Biało-czerwonych". Po stracie gola na Ukrainie wyglądaliśmy niemal tak samo. W całych eliminacjach do MŚ w Brazylii Fornalik był jak pięciolatek, który próbuje namalować pierwszy w życiu rysunek. Gdy już zaczyna mu wreszcie coś wychodzić, przy pierwszym potknięciu traci nerwy i wszystko przekreśla. Ledwie zaczynał się wyłaniać z otchłani obraz grającej dosyć pomysłowo, nie przynoszącej wstydu kadry z Zielińskim, Klichem i Sobotą w drugiej linii (np. w meczu z Czarnogórą, pechowo zremisowanym), a selekcjoner postanowił własnoręcznie zdemontować ten mechanizm. Powołał trójkę ludzi, którzy dotąd byli przez niego pomijani. Mało tego, dwójkę spośród nich - M. Lewandowskiego i Wojtkowiaka, od razu wstawił do składu. Z trzeciego (Peszko) uczynił pierwszego zmiennika. Jakim cudem mogliśmy mówić o jakimkolwiek zgraniu? Który Fornalik się mylił - ten, który dotychczas nie powoływał tego tria, czy ten, który wreszcie to zrobił? Po ubiegłorocznym 1-0 z RPA Wojtkowiak zniknął z kadry na 12 miesięcy, by wrócić do niej i zostać rzuconym tam, gdzie nie czuje się pewnie - na lewą obronę. Sławomir Peszko i Mariusz Lewandowski trafili do kadry za kadencji obecnego selekcjonera po raz pierwszy. Przy całym szacunku dla trenera, ale te ruchy przypominają akcję "tonący brzytwy się chwyta". Nie dziwmy się zatem później, że jedyne sytuacje mieliśmy po solowym rajdzie Błaszczykowskiego, drugą po dalekim wykopie Boruca i zgraniu piłki klatką przez Lewandowskiego, a ostatnią po dobrym dośrodkowaniu Mierzejewskiego. Widząc szamoczących się z brakiem zgrania naszych piłkarzy, którzy przy stanie 0-1 usiłowali coś skonstruować i najogólniej walili głową w mur, wyobraziłem sobie taką sytuację: do Polski przylatuje Marsjanin. Bronisław Komorowski daje mu nasz paszport. Przybysz idzie do selekcjonera z wnioskiem: "Panie trenerze, ja się przydam choćby na lewej obronie". Trener grzeczny człowiek, wysyła mu powołanie, mało tego, od razu rzuca komendę: "Wchodzisz i grasz od pierwszych minut meczu o wszystko." Jasne, nie będzie Boenisch pluł nam w twarz. Przejaskrawione, ale to trochę tak wyglądało prowadzenie kadry przez Waldemara Fornalika. Marzyliśmy o tym, by na Wembley walczyć o awans, nie tylko o honor, czy o pokrzyżowanie planów wygrania grupy Anglikom. Polonia z Londynu miała nosa, że zwlekała z kupnem biletu na wtorkowy mecz. Bardziej od niego może nas emocjonować to, kto zostanie nowym selekcjonerem. Zbigniew Boniek ma o czym myśleć. INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Anglia - Polska. Początek 15 października o 21 Relację na żywo można też śledzić na urządzeniach mobilnych Mundial nie dla nas. Dyskutuj o meczu Ukraina - Polska