W ten sposób na najbliższym meczu reprezentacji Polski z Finlandią w Gdańsku, 7 października zostaną wpuszczeni fani "Biało-Czerwonych", jednak tylko w liczbie 25 procent, czyli ok. 11 tys., z uwagi na fakt, iż Gdańsk znajduje się w żółtej strefie pandemicznej. Dotychczas UEFA dmuchała na zimne wobec pandemii koronawirusa. Nie zezwoliła na wejście fanów ani na turnieje Ligi Mistrzów i Ligi Europy po restarcie sezonu 2019/2020, ani na meczach Ligi Narodów w sezonie 2020/2021. Dlatego Bayern z Robertem Lewandowskim triumfował w Lidze Mistrzów przy pustym stadionie, podobnie jak jego koledzy z "Biało-Czerwonych" mierzyli się z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną również bez dopingu fanów.Podobnie kluby, w tym nasze eksportowe: Legia, Lech, Piast i Cracovia rywalizację o Europę toczyły bez wsparcia fanów, mimo iż na mecze ligowe w Polsce może wchodzić do 50 procent kibiców. Malo tego, rywalizacja o Superpuchar Europy Bayernu z Sevillą w Budapeszcie toczyła się bez kibiców. Granie tylko dla kamer kończy się dzisiejszą rywalizacją o Ligę Europy, w której m.in. Legia zmierzy się z Karabachem Agdam Baku, a Lech - z Charleroi Sporting Club. W fazie grupowe LE i LM, która się zaczyna 20 października na trybuny będzie mogło wejść do 30 procent kibiców, o ile zezwolą na to przepisy lokalne.To dobre doniesienia także dla reprezentacji krajowych. Tę Jerzego Brzęczka czekają trzy mecze: już za sześć dni w Gdańsku towarzyski z Finlandią, 11 października bardzo ciekawy Ligi Narodów z Włochami (również w Gdańsku), a także 14 października z Bośnią i Hercegowiną, we Wrocławiu, w ramach LN.MiBi