Przemek Tytoń ucierpiał w wyniku wybuchu petardy, jaką w jego pobliżu rzucił jeden z czarnogórskich pseudokibiców. Wydawało się, że oszołomiony na skutek wybuchu nasz bramkarz nie wróci do gry, ale pokazał charakter wojownika. - Po wybuchu petardy Przemek nadawał się niemalże do zmiany - powiedział nam trener bramkarzy reprezentacji Polski Andrzej Dawidziuk. Tytoń dziwił się, że sędzia z Islandii - Kristinn Jakobsson był tak tolerancyjny. - W Holandii mecze się przerywa nawet wtedy, gdy sędzia jest obrażany. Publiczność z dopuściła się do znacznie poważniejszych wykroczeń, ale arbiter nie przerwał meczu - mówił Tytoń i dodał, że jeszcze w tak dziwnym meczu nie występował. - Najpierw prowadziliśmy, potem przegrywaliśmy; była czerwona kartka dla nich, a potem dla nas. Jeszcze w takim meczu nie grałem. Wszystko się mogło zdarzyć. Czujemy niedosyt po remisie, ale nie jest źle - powiedział golkiper. - Szkoda, że straciliśmy Ludo w końcówce, bo gdybyśmy przez piętnaście pozostałych do końca minut meczu mieli przewagę jednego zawodnika, ten mecz mógłby się zakończyć korzystniejszym dla nas wynikiem. Ale tę sytuację przenalizujemy już we własnym gronie. W przerwie padło kilka cierpkich słów, ale to poskutkowało w drugiej połowie - zauważył Przemysław Tytoń. Z Czarnogóry Michał Białoński