Zbigniew Czyż, Interia: Pewnie się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że stęsknił się pan już za futbolem? Radosław Gilewicz: - Tak, czekamy i odliczamy już ostatnie dni do wznowienia rozgrywek Bundesligi, potem do restartu Ekstraklasy i na powroty lig w innych krajach. Myślę, że futbol da kibicom w tych trudnych czasach troszeczkę radości, oby nie było żadnych komplikacji. Czego oczekuje pan po wznowieniu sezonu u naszych zachodnich sąsiadów? - Mówiąc szczerze, zbyt dużych oczekiwań nie mam, ponieważ więcej jest znaków zapytania niż odpowiedzi. Wydaje się mi, że te pierwsze spotkania będą bardziej takim eksperymentalnym czasem, będziemy świadkami nowych zachowań. Nie wiem jak chociażby piłkarze będą się zachowywać po zdobyciu bramki, bo zwykła radość pewnie będzie zabroniona. Myślę, że pewne nawyki trudno będzie odizolować, mam na myśli także zachowania trenerów, sędziego, nie wspominając już o braku kibiców na trybunach. Jakiego poziomu meczów przynajmniej w pierwszych kolejkach się pan spodziewa, może być dużo niższy? - Nie wydaje się mi, żeby tak było. Te ostatnie dwa miesiące co prawda sporo zrobiły jeśli chodzi o przygotowanie piłkarzy, ale nie powinno być aż tak źle. Ważne będą pierwsze dwa tygodnie, w których zawodnicy będą szukali na powrót swojego rytmu, ja natomiast spodziewam się jeszcze większego zaangażowania i mobilizacji piłkarzy. Ostatni czas dobrze wpłynął na mobilizację ogólną nas wszystkich i ten głód piłki będzie bardzo duży. Wydaje się mi, że trenerzy będą wręcz hamować swoich podopiecznych, żeby nie procentowało to poważnymi kontuzjami. W tabeli Bundesligi Bayern Monachium ma cztery punkty przewagi nad drugą Borussią Dortmund, pięć nad trzecim RB Lipsk, zespół Roberta Lewandowskiego nie straci tej przewagi? - Bayern jest uzależniony praktycznie tylko od siebie, jeżeli będzie w normalnej dyspozycji, to zostanie mistrzem i nikt mu nie zagrozi, bez względu na to, w jakiej formie będą jego najgroźniejsi rywale. Bayern dominuje nad wszystkimi w Bundeslidze. Jeżeli utrzyma formę sprzed pandemii, to niespodzianki nie będzie. W tym zespole jest niesamowita jakość. Jest jeszcze coś godnego uwagi - drużynom grającym przeciwko Bawarczykom wypadnie jeden ważny atut, mianowicie doping kibiców, jak chociażby w najbliższym meczu Unionu Berlin z Bayernem. Gospodarze mają fantastycznych fanów, tam zawsze panuje gorąca atmosfera, a teraz tego nie będzie. Drużyna Hansiego Flicka przyjedzie jak po swoje. Robert Lewandowski zachowa świetną dyspozycję sprzed pandemii, czy jednak po dwóch miesiącach przerwy, tym bardziej po przebytej rehabilitacji może być różnie? - Nie spodziewam się niespodzianki w postaci słabszej formy Roberta. On nawet, jeżeli był po jakichś drobnych urazach, to zawsze wracał na boisko bardzo szybko i błyskawicznie odzyskiwał wysoką dyspozycję. W klasyfikacji strzelców jest liderem, ma cztery gole przewagi nad Timo Wernerem, co nie jest jakimś wielkim dystansem, czuje jego oddech na plecach, a to wywoła u niego tylko dodatkową mobilizację. Gdyby miał przewagę ośmiu, dziewięciu bramek sytuacja byłaby może nieco inna, a tak Robert, będąc bardzo ambitnym piłkarzem, w dalszym ciągu może strzelać w każdym meczu nawet nie po jednej, ale po dwa, trzy gole. Dla występującego w Hercie Berlin Krzysztofa Piątka dwumiesięczna przerwa może podziałać pozytywnie? - W jego przypadku musimy mówić tak naprawdę nie o samym Krzysztofie, ale o samej drużynie Herthy, bo pytanie jest takie, czy Hertha będzie lepiej grała w piłkę, to jest decydujące. Krzysiek tak naprawdę jest dodatkiem, powinien wykańczać akcje. On nie jest zawodnikiem, który potrafi minąć trzech, czterech piłkarzy i samemu wypracować sobie pozycję. Taki stan rzeczy trwa od kilku lat i jeżeli jest problem z wykreowaniem sytuacji przez drużynę, to pojawia się ogólny problem, począwszy od linii defensywy, pojawiają się indywidualne błędy. Byłem na meczu Herthy z Werderem Brema tuż przed pandemią, gdzie już po sześciu minutach zespół z Berlina przegrywał 0-2. Tak niekorzystny wynik od razu powoduje brak pewności siebie całej drużyny, której i tak już wcześniej nie było, a to z kolei przekłada się na dalsze wydarzenia na boisku. Myślę jednak, że po przyjściu nowego trenera Bruno Labbadii nastąpił powiew świeżości i nadziei. Jest pan zaskoczony, że Rafał Gikiewicz po sezonie odejdzie z Unionu Berlin? - Wydawało się mi, że jednak dogada się z Unionem, że to jest idealne miejsce dla niego. Rafał nie jest już najmłodszy i zastanawiam się, czy tak łatwo będzie mu znaleźć nowy klub, z drugiej strony, ostatni sezon miał jednak bardzo dobry i pewnie jedną, czy dwie oferty będzie miał. Jak wygląda obecnie kontakt z Robertem Lewandowskim i Krzysztofem Piątkiem? - Kontakt mamy cały czas, podobnie jak z naszymi innymi reprezentantami. Wykonujemy często krótki telefon, czy sms z zapytaniem o zdrowie. Nic więcej nie możemy zrobić, choć bardzo byśmy chcieli, bo do tej pory bardzo intensywnie pracowaliśmy jako sztab reprezentacji Polski, zarówno w kraju, jak i za granicą. Troszeczkę się nam to wszystko zagmatwało, za tydzień rozpoczynalibyśmy już nasze ostatnie zgrupowanie przed Euro 2020.