- W niedzielne popołudnie, po treningu w Chorzowie Sobolewski rozmawiał ze mną. Podjął decyzję, że wywalczenie awansu do mistrzostw Europy, to według jego sposobu myślenia absolutny szczyt jego kariery i z kilkunastu powodów postanowił zakończyć występy w reprezentacji narodowej - opowiadał wyraźnie poruszony Beenhakker. - Radek wytłumaczył mi dlaczego podjął taką decyzję - dodał Leo. - Muszę powiedzieć, to co powiedziałem wówczas Radkowi, że żałuję takiego obrotu sprawy. Sobolewski był niezwykle dyspozycyjnym piłkarzem i dobrym członkiem teamu. Z drugiej strony jednak rozumiem jego argumentację, szanuję ją. - Radek zapytał mnie w niedzielę, czy byłaby możliwość podróżowania z drużyną do Belgradu. Zabraliśmy go, ale oczywiście jutro nie będzie Radka nawet w meczowej "osiemnastce" - podkreślał selekcjoner Polaków. - Wielka szkoda, że tak się stało. Radek był we wspaniałej formie i mógłby tak grać jeszcze długo, ale rozumiem go - podkreślał asystent Beenhakkera, były trener Sobolewskiego w Wiśle Adam Nawałka. - Najważniejsze jest to, co zawodnik myśli i to on decyduje, czy jest w stanie znieść obciążenie związane z grą w reprezentacji. Trzeba dać Radkowi wolną rękę. Decyzję "Sobola" osobiście przeżywał inny asystent Leo - Bogusław Kaczmarek, który zresztą odkrył talent Sobolewskiego. W 1998 r. sprowadził go z trzecioligowej wówczas Jagiellonii Białystok do Wisły Płock. - Na pewno Radek jest teraz w życiowej formie. Jego decyzja to dla mnie duża niespodzianka - nie krył popularny "Bobo" w rozmowie z dziennikarzem Interia.pl. - Ale co zrobić?! Sobolewski postanowił odejść w glorii chwały. Jak to śpiewa Markowski z Perfectu "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym". - Sobolewski zrobił to, co nie udało się Lubańskiemu i innym wielu wspaniałym polskim piłkarzom. Historyczny awans do mistrzostw Europy! Mówię do niego "Słuchaj, odpoczniesz trochę, napiszę ci wniosek o półroczny urlop od kadry i w maju dostaniesz powołanie". Ale nic z tego. To jest taki chłopak, że jak się zawziął na Dmoszyńskiego w Płocku, to chociaż ten go wygonił do piątej ligi, Radek się nie ugiął. Powiedział, że on będzie grał w tej piątej lidze, jeździł po tych wioskach Nieszawach i innych, ale nie ustąpi. - "Sobol" to był "Sobol". Niezależnie od tego, czy gra od pierwszych minut, czy wchodzi z ławki, zawsze pan może na niego liczyć - dowodził Bogusław Kaczmarek. - U niego nigdy nie było takiej sytuacji, że czegoś nie chce zrobić. Szkoda tylko, że na konflikcie z prezesem w Płocku stracił swoje najlepsze lata. Już wtedy miał predyspozycje do gry w reprezentacji. "Bobo" wspomina, jak z Groclinem pokonał Wisłę Kraków Henryka Kasperczaka 2:0. - Radek był wszechstronny. Akurat w tym meczu ustawiłem go na bok obrony, by krył Kalu Uche i Nigeryjczyk "sztycha nie zrobił" - opowiada asystent Beenhakkera. - W spotkaniu z Belgami Ebi strzelał gole, ale największą pracę wykonał właśnie "Sobol", bo on w środku pola porozbijał większość kontrataków i to od niego zaczęły się najważniejsze odbiory w środkowej strefie - wylicza Kaczmarek. Michał Białoński, Belgrad