Po porażce z Czechami na inaugurację kwalifikacji ME 2024 margines błędu wynosił dla nas dokładnie zero. Mecz z Albanią "Biało-Czerwoni" musieli wygrać. Nawet remis spowodowałby, że wyczekiwanie na kolejne potyczki - zaplanowane na czerwiec - byłoby nad wyraz nieznośne. - To dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Myślę, że plamę, którą zostawiliśmy po sobie w Pradze, udało nam się zmazać. W naszej głowie jest tylko i wyłącznie awans. Zrobiliśmy krok w dobrym kierunku - tuż po ostatnim gwizdku mówił na antenie TVP Karol Świderski. Pierwszy sus w stronę finałów Euro 2024! Zobacz tabelę "polskiej" grupy Świderski na patent na Albanię. Ponownie jednym ciosem rozstrzyga losy spotkania Właśnie on zdobył jedyną bramkę na PGE Narodowym. Skierował piłkę do siatki w 41. minucie, zapewniając ekipie Fernando Santosa pełną pulę. Co ciekawe, ten sam zawodnik strzelił gola w wyjazdowej potyczce z Albanią, jesienią 2021 roku. Stawką były wówczas punkty w eliminacjach MŚ. Gdzie było trudniej o pokonanie bramkarza rywali? - Kurczę, nie wiem. Myślę, że technicznie trudniej było tam, w Tiranie. Teraz nieczysto trafiłem w piłkę, na szczęście została mi gdzieś pod nogami. Widziałem, że krótki róg jest odkryty i uderzyłem jak trzeba - relacjonował "Świder". To on jest jednym z wygranych meczu z Albanią. "Przedziwne" Zdawał sobie jednak sprawę, że mimo zwycięstwa gra drużyny narodowej nie wygląda jeszcze tak, jak życzyliby sobie tego kibice. - Jest nowy trener, potrzeba czasu. Ale w pierwszej połowie całkiem fajnie w piłkę pograliśmy. W drugiej fragmentami też, tyle że potem zrobiło się niepotrzebnie nerwowo. Wygrywamy jednak i bardzo się z tego cieszymy, bo gdyby stało się inaczej, to nie wiem, czy następnym razem też przyszłoby na ten stadion 50 tysięcy kibiców - dodał z wyraźną ulgą.