Piotr Jawor, Interia: To u pana Maxi Oyedele debiutował w młodzieżowej reprezentacji Polski. Jak dowiedział się pan o jego istnieniu? Marcin Brosz: - Przejmując kadrę U19, szukaliśmy zawodników, którzy mają za sobą już debiuty w piłce seniorskiej, a również rozglądaliśmy się szerzej, także poza Polską. Pierwsze informacje o Maxim spłynęły od naszego skauta, który widział go parę razy w akcji i z nim rozmawiał. Wskazywał, że to zawodnik, który by się u nas odnalazł i bardzo dobrze funkcjonował. Mocno go rekomendował i powołaliśmy Maxiego na pierwsze zgrupowanie. Przyjechał, ale po paru dniach przyznał, że ma uraz. Coś mu się odnowiło, ale mimo to pokazał, że jest dobrze przygotowany do tego, co czeka go w naszej reprezentacji. Zaprezentował dobrą technikę, przegląd pola, zachowanie na boisku. Do tego miał też dobre podejście. On nie chciał tylko grać w piłkę, chciał za wszelką cenę wygrywać. Od początku było widać, że wie, czego chce. Nie wahał się, czy postawić właśnie na reprezentację Polski? - Chłopak urodził się na Wyspach, więc inaczej patrzy na świat. Jego naturalnym środowiskiem jest Wielka Brytania, ale przyjeżdżając na nasze zgrupowanie deklarował, że czuje się związany z Polską i widzi się w naszej kadrze. Nie musieliśmy z nim jakoś specjalnie o tym rozmawiać. Gdy zjawił się na zgrupowaniu, to był już świadomy, czego chce i szybko przekonał się, że to był dobry wybór. Zresztą pod tym względem dobrze też współpracowało się z Manchesterem United. Oni też wiedzieli, że gra w kadrze Polski, to dla niego rozwój i wartość dodana. Maxi w Ekstraklasie już kilka razy błysnął, ale na pewno ma też jakieś słabe strony. - Powiem tak - przejść całe szkolenie w takim klubie jak Manchester United, to już coś niesamowitego, bo tam jest ogromna selekcja. Akademia MU to niesłychana rekomendacja i nawet nie ma co o tym mówić. Na Wyspach widać, co to znaczy szkolić młodzież. Kilkanaście lat temu przeprowadzono tam reformę na szeroką skalę i dziś szkolenie jest na bardzo wysokim poziomie. Reprezentacja Anglii w wielkich imprezach gra teraz o medale, są nastawieni tylko na sukces. A to wszystko dzięki szkoleniu. Widziałem, na co Anglicy w tracie treningów zwracają uwagę. I było to coś, na czym nam zależało, czyli gra szybką piłką, przegląd pola, kombinacja. To wszystko widać w meczach na wysokim poziomie. Gdy jednak patrzę na tych chłopaków to wiem, że to są jeszcze młodzi piłkarze. W końcu mówimy o zawodnikach, którzy mają po 18 lat. Ale z Maxim minęły dwa lata i widzę ogromny rozwój. Pewne zachowania, schematy, twarda gra - to widać już po pierwszych meczach w seniorach. Ale teraz musi zbierać dalsze doświadczenie. Z jednej strony Legia to w Polsce duża marka, ale z drugiej to tylko liga polska. Dwa lata temu spodziewał się pan, że Maxi może znaleźć się właśnie tutaj? - Na stworzenie kadry U19 mieliśmy tylko parę miesięcy i do dyspozycji zawodników, których w większości w piłkarskim świecie znało niewielu. I wtedy nikt pewnie nie myślał, że Miłosz Matysik po świetnej rundzie i mistrzostwie z Jagiellonią pojedzie na Cypr. Albo że Igor Strzałek zdobędzie bramkę, która mocno przybliżyła nas do wyeliminowania z Euro Włochów, którzy później zostali mistrzami. Albo że Kacper Urbański będzie decydował o obliczu pierwszej reprezentacji, Mateusz Kowalczyk trafi do Broendby i wróci do Polski, a Tomek Pieńko będzie miał tak mocną pozycję w Ekstraklasie i Zagłębiu Lubin. To wszystko chłopaki z rocznika 2004, a to wydarzyło się w ciągu dwóch lat. Na mistrzostwach Europy zdobyliśmy z nimi piąte miejsce, a mogliśmy ugrać jeszcze więcej, zabrakło niewiele. Wtedy chłopcy pokazali, że rośnie w Polsce mocne pokolenie. Tylko, że nie może im zabraknąć doświadczenia, bo to jest częsty problem. W dorosłej piłce mogą grać te 15-20 minut, a później muszą zbierać ich coraz więcej. Maxi ma 19 lat i już trafił do pierwszej reprezentacji. Jaka będzie jego rola? Już debiut byłby wielką sprawą. - Kacper Urbański podczas Euro pokazał, że że młodzi są gotowi. Jego przykład to ogromy impuls, że warto szkolić i dawać im szansę. Oni oczywiście będą popełniali błędy, ale najpiękniejsze jest to, że nie znamy granic ich możliwości. Moja młodzieżówka podczas Euro na Malcie pokazała, że jesteśmy w stanie... Zresztą zacytuję jednego z organizatorów, który przed turniejem mówił, że powinniśmy się cieszyć, że w ogóle tu jesteśmy. Za to po mistrzostwach powiedział, że nie tylko byliśmy, ale też pokazaliśmy inne, ciekawe oblicze piłki. I to było fajne docenienie naszych chłopaków. W klubach została wykonana tytaniczna praca, ale teraz możemy pokazać tych zawodników szerzej, wypływają na arenę międzynarodową. Dziś należy cieszyć się, że mogą trenować z Lewandowskim czy Zielińskim, bo to wielkie doświadczenie. Ale później trzeba zacząć zbierać minuty. Pana słowa stoją trochę w opozycji do teorii, że po Lewandowskim i Zielińskim czeka nas piłkarski kryzys. - Nie musi tak być, bo mamy ogromne doświadczenie. Nie ma jednak innej drogi niż rywalizacja z najlepszymi. To nie jest łatwe, ale musimy być blisko czołówki światowej i europejskiej i to w każdej grupie wiekowej. Dzięki temu chłopcy widzą i niemal dotykają najlepszych, a nie podziwiają ich w telewizji. I widzą, że to nie jest tak duża różnica. Gdy na Malcie zremisowaliśmy z Włochami wszyscy czuli, że zabrakło bardzo niewiele. I wiedzieli, że zrobili kolejny krok, ale muszą dalej robić postęp. Musimy dać szansę chłopakom, bo młodzież mamy bardzo zdolną. Rozmawiał Piotr Jawor