Nie ma co kryć, że piłkarska Polska była pewna obaw przed meczem Ligi Narodów z Holandią na wyjeździe. Po zimnym prysznicu, kilka dni wcześniej z Belgią (1-6), zwłaszcza że "Oranje" pokonali "Czerwone Diabły" aż 4-1. Szykowało się kolejne lanie na De Kuip, czyli dosłownie "w wannie". Na szczęście Polacy zagrali o wiele lepiej i na początku drugiej połowy prowadzili po bramkach Matty’ego Casha i Piotra Zielińskiego. Potem Biało-Czerwoni przyjęli dwa szybkie ciosy i był już remis 2-2. Do końca trwała wymiana ciosów, ale to Holendrzy mieli piłkę meczową - rzut karny zmarnował jednak Memphis Depay i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Okoliczności remisu były dość dramatyczne, stąd piłkarze Czesława Michniewicza po końcowym gwizdku podnieśli ręce w geście triumfu. Vis a vis Michniewicza, Louis van Gaal dziwił się takiej reakcji i ocenił Polskę jako drużynę, która "broniła się całym zespołem". W pomeczowej wypowiedzi dla ESPN mówił jeszcze m.in.: - Jestem zadowolony z faktu, że mojej drużynie udało się wyjść z opresji i doprowadzić do remisu. W naszej szatni nikt się nie cieszył, choć niewiele brakło, abyśmy wygrali 3-2, mimo że po pierwszej części przegrywaliśmy 0-2. Z kolei na oficjalnej konferencji prasowej po meczu selekcjoner Holandii zwrócił uwagę na zaburzone proporcje na trybunach stadionu w Rotterdamie. - Z mojego stanowiska, słychać było, że to Polacy produkują więcej hałasu niż Holendrzy. To pewnie wynikało również z tego, że drużyna gości była na prowadzeniu. Wyglądało to, jakbyśmy grali na wyjeździe - przyznał van Gaal. Reprezentacja Polski kolejny mecz w ramach rozgrywek Ligi Narodów rozegra we wtorek na Stadionie Narodowym - rywalem będzie Belgia. Holendrzy, którzy liderują rozgrywkom, również w Rotterdamie podejmą Walię. Maciej Słomiński, Rotterdam