Reprezentacja Polski po fatalnej fazie grupowej eliminacji do mistrzostw Europy w Niemczech, dostała od losu drugą szansę. Tą były baraże o awans do turnieju. Nasza kadra miała względne szczęście w ich losowaniu, bo w półfinale trafiła ona na Estonię, która do europejskich potentatów nie należy, a w następnej fazie na drużynę prowadzoną przez Michała Probierza czekało zdecydowanie większe wyzwanie. Biało-Czerwoni w finale w Cardiff mierzyli się z Walią, która na papierze jest rywalem z podobnej półki. Szaleństwo w szatni reprezentacji Polski. Michał Probierz dał się ponieść Delikatnym faworytem wydawała się więc Walia, która miała przewagę własnych fanów. W trakcie tego meczu czuć było, że fani są po stronie Walijczyków, ale to nie wystarczyło i Biało-Czerwoni po rzutach karnych awansowali do mistrzostw Europy. Piłkarsko nie był to z pewnością wybitny mecz zarówno ze strony Walii, jak i Polski. Spotkali się rywale z podobnego poziomu i widać było to na boisku. Spotkanie było bardzo wyrównane z małą ilością dogodnych okazji. Według Jana Tomaszewskiego nasza kadra powodów do optymizmu ma niewiele. Jan Tomaszewski nie wytrzymał. Takie słowa po awansie - Jedną rzecz można stwierdzić na pewno. Walia nie była żadnym wielkim zespołem, są to przeciętni zawodnicy, jedziemy teraz na finały i jest pytanie, czy z tą drużyną możemy coś ugrać? No nie bardzo. Dlatego, że nie mamy "dziewiątek", bo nie wiadomo, kto gra, jak gra, raz gra Buksa, raz Piątek, Świderski nic nie pokazał w tych dwóch meczach - ocenił były bramkarz reprezentacji Polski, który w ostatnich latach zasłynął swoimi mocno kontrowersyjnymi opiniami w rozmowie z "SuperExpressem". Oberwało się także Robertowi Lewandowskiemu, który w tych dwóch meczach barażowych gola nie strzelił. - Po tych meczach okazało się, że nie mamy ani jednej "dziewiątki". Robert Lewandowski grał słabiutko, Krzysztof Piątek wszedł, Świderski grał słabo i praktycznie wszystko opierało się na naszej drugiej linii. Dlatego, że nie mamy "dziewiątek", bo nie wiadomo, kto gra, jak gra, raz gra Buksa, raz Piątek, Świderski nic nie pokazał w tych dwóch meczach. Lewandowski starał się grać z tyłu, odciągać zawodników, tam nie wchodzili ci pomocnicy, bo ich było o jednego za mało - oburzył się Tomaszewski. Koniec spekulacji. Przyszłość legendy wyjaśniona. Real Madryt podjął decyzję Tomaszewski nie omieszkał także pochwalić Michała Probierza za zestawienie defensywy i postawienie na dobrego wahadłowego, ale także dwóch szpileczek w kierunku selekcjonera. - Frankowski grał bardzo dobrze, a gra w defensywie była poustawiana. Michał Probierz musi dokonać tutaj (w środku pola przyp. red.) zmian i pocelować w dwóch, trzech zawodników, przepraszam, że tak powiem w cudzysłowie, takich "Kapustków". Zawodników grających ryzykowną piłkę, którzy będą wchodzili i dawali doskonałą jakość dla całej naszej drużyny - stwierdził były golkiper. Ekspert skrytykował także Probierza za to, jakich zmian dokonał. - To jest taka uwaga personalna, nie wiem, dlaczego w dogrywce nie został wystawiony Kamil Grosicki. Moim zdaniem to był ukłon dla Jagiellonii Białystok, dla jej byłego prezesa i obecnego prezesa związku. Czy tak było to nie wiem, ale jeśli wchodzi debiutant praktycznie, bo on osiem lat temu w reprezentacji rozegrał jeden mecz czy pół meczu, a na ławce siedzą Damian Szymański, który jako pomocnik strzelił z Anglią, Kamil Grosicki, który był potrzebny w końcówce na podmęczonego przeciwnika, bo Walijczycy w tej dogrywce to już pływali, nie mieli sił - zakończył. Pozostaje liczyć, że Michał Probierz wyciągnie odpowiednie wnioski i Biało-Czerwoni na Euro w Niemczech będzie oglądało się z większą przyjemnością. Tam na naszą kadrę czekają zdecydowanie większe wyzwania, bo w grupie Polacy rywalizować będą z: Holandią, Austrią i Francją. Każdego z tych rywali śmiało można postawić wyżej niż Walię.