- W piątek w Seulu były momenty, gdy gra naszych piłkarzy mogła się podobać. W drugiej części do głosu doszli Koreańczycy, chwilami nas zdominowali, ale przecież grali u siebie. To trudny przeciwnik, mówię to również z własnego doświadczenia. Są szybcy, silni fizycznie, bardzo ruchliwi. Nie imponują wzrostem, ale potrafią momentalnie przemieścić się pod pole karne rywala - powiedział Kłos, który w 2002 roku zagrał w Pusan przeciwko Korei Południowej w mistrzostwach świata (0-2). 69-krotny reprezentant kraju przyznał, że teraz najwięcej pracy czeka polskich piłkarzy w defensywie. - Na pewno musimy być bardzo skoncentrowani. Przez długi czas obrońcy grają dobrze, ale nagle zasypiają i nieszczęście gotowe. Tak było m.in. w pierwszej połowie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego nie upilnowali przed bramką jednego z Koreańczyków. W ofensywie wyglądamy naprawdę solidnie, umiemy wyjść szybko z akcją, przytrzymać piłkę, jak pokazywał Kuba Błaszczykowski. W defensywie nie jest tak dobrze, gramy chwilami zbyt lekceważąco i sami narażamy się na kłopoty. W finałach Euro 2012 jeden taki błąd może dać rywalom bramkę - przyznał Kłos, który z racji liczby występów w kadrze narodowej należy do Klubu Wybitnego Reprezentanta. W piątek w Seulu polscy piłkarze prowadzili do przerwy 1-0 po golu Roberta Lewandowskiego. Po przerwie dwie bramki dla gospodarzy zdobył Park Chu-Young, ale w 83. minucie wyrównał Błaszczykowski. - Największy pozytyw tego meczu, moim zdaniem, to umiejętność naszych piłkarzy do odrabiania strat. Mimo stanu 1-2 potrafili się podnieść i zadać jeszcze jeden cios. Na pewno mamy kilka pewnych punktów, jak Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski czy Dariusz Dudka. Ten mecz to potwierdził - przyznał Kłos, którego zdaniem Smuda ma obecnie 50 procent drużyny gotowej na mistrzostwa Europy. Były piłkarz m.in. ŁKS Łódź, Auxerre, FC Koeln, Kaiserslautern i Wisły Kraków podkreślił, że reprezentacja Smudy nie przeszła jeszcze prawdziwego testu. - Dlatego nie możemy dać się uśpić. Od dwóch lat gramy mecze praktycznie o nic, one mogą dać nieco mylne wrażenie. Presja w finałach Euro będzie o 80 procent większa. Teraz możemy mówić, kto się nadaje lub nie, ale dopiero w czasie turnieju nastąpi prawdziwa weryfikacja - zakończył były reprezentant Polski.