Wciąż nie znamy decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie nowego selekcjonera. Prezes Cezary Kulesza przyznał, że czeka na odpowiedź jednego ze szkoleniowców i ma nadzieję, że niebawem będzie mógł ogłosić ostateczną decyzję. Media najwięcej mówią o kandydaturach Vladimira Petkovicia i Paulo Bento. Tomasz Hajto uważa, że przyjście tego drugiego jest nierealne z powodów finansowych. Tomasz Hajto: "Trochę świeżej krwi pomogłoby reprezentacji" - Na Roberto Martineza zarabiającego ponoć 4 mln euro nie było nas stać. Wymieniamy nazwiska Martineza albo Gerrarda, ale przecież każdy przychodzi ze swoim sztabem, z którego każdemu trzeba płacić od 20 do 40 tys. euro miesięcznie! Nie stać nas jeszcze na wydanie 20-25 mln zł za rok na selekcjonera i jego sztab. Wymieniamy też abstrakcyjne nazwiska jak Portugalczyka Bento, który prowadził Koreę i zarabiał 3 mln euro. Szczerze? To nie jest realne, żeby do nas przyszedł - powiedział "Super Expressowi". Zgadza się jednak z tym, żeby nowy selekcjoner był z zagranicy. Uważa, że jego kluczowymi cechami powinno być bardziej nowoczesne spojrzenie na futbol oraz doświadczenie w pracy z inną kadrą narodową. - Musi on zrobić dobrą selekcję i stworzyć odpowiednią atmosferę. Mecz można przegrać, ale liczy się serducho zostawione na boisku. Gra w piłkę musi cieszyć, a nie mogą to być zajęcia dodatkowe - dodał. Jego zdaniem związek powinien zainwestować w bazę treningową na wzór innych federacji. Oczekiwałby czterech podgrzewanych boisk, w tym jedno z trybunami na pięć tysięcy miejsc. Zaapelował także do PZPN-u i Ministerstwa Sportu. - Zainwestujmy w młodych szkoleniowców wysyłając ich za granicę, i zapraszając do nas innych stamtąd. Także w trenerów, którzy uczą w szkołach. W najlepszym okresie dla polskiej piłki najwięcej talentów wywodziło się właśnie ze szkolnej i amatorskiej piłki - zakończył.