Andrzej Klemba: To piąty z rzędu awans reprezentacji Polski na Euro, ale wywalczony z największym trudem. Tomasz Frankowski: Jeśli posłużyć się powiedzeniem, że mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, to udało się te eliminacje zakończyć sukcesem. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę całokształt kwalifikacji. I za to kadrze należy się duży szacunek. To były eliminacje pełne perturbacji, które zaczęliśmy z Fernando Santosem i podjęliśmy ryzyko, by zastąpić go Michałem Probierzem. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Jaki miał pan wrażenie po meczu z Walią, w którym nie oddaliśmy celnego strzału przez 120 minut? - Patrzę przez pryzmat progresu w naszej grze, zwłaszcza defensywnej. W tych eliminacjach traciliśmy sporo bramek ze słabymi zespołami. Nawet Estonia choć grała w dziesiątkę strzeliła nam gola. Choć zabrakło nam kreacji w ofensywie, to w obronie spisaliśmy się naprawdę dobrze. Kilka razy zagotowało się w polu karnym, ale wyszliśmy obronną ręką. Byliśmy skoncentrowani, uważni i zostawiliśmy serce na boisku. W gorącej atmosferze nie straciliśmy gola, a to podstawa w meczu na boisku rywala. Wszystko było podporządkowane pod ten cel. Piotrek Zieliński był niemal defensywnym pomocnikiem, a Robert Lewandowski też nie grał na pozycji napastnika, ale właściwie w drugiej linii. Byliśmy schowani za podwójną gardą i dowieźliśmy remis. A potem były rzut karne i podobnie jak na mundialu w Katarze, mogliśmy liczyć na Wojciecha Szczęsnego. - Najpierw to było ponad 120 minut świetnej gry bramkarza. Dwa, trzy razy czujnie wybiegł za pole karne, a do tego obronił kilka strzałów, które mogły się zakończyć stratą bramki. No i seria jedenastek. Dobry bramkarz broni jeden na pięć rzut karnych. I on tego dokonał. Wielkie brawa dla Wojtka. Holender Marco van Basten powiedział o polskiej kadrze: "To zespół, który nie chce za bardzo atakować, ani grać w piłkę nożną. To drużyna o małej skłonności do gry. Głównie się bronią". - To mój idol z dzieciństwa i niewiele się pomylił, a pewnie w pamięci miał mecze reprezentacji Polski podczas mundialu w Katarze i być może spotkanie z Walią. Jeśli tak było, to mógł rzeczywiście odnieść takie wrażenie. Wierzę, że wirtuozerię Piotrek Zieliński czy Nicola Zalewski pokażą na Euro w meczu z Holandią. No właśnie obok Holendrów w grupie mamy Francuzów i Austriaków. Na co stać Polaków? - Francja wciąż jest w stanie wystawić dwie bardzo mocne jedenastki i nie będzie między nimi dużych dysproporcji. Holandia to oczywiście zespół z potencjałem, ze zdolną młodzieżą, ale nie do końca potrafią stworzyć z tego drużynę. A Austriacy to drużyna pokroju Polski, czyli środek europejskiej tabeli. Cel? Żeby znów nie było meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. Chciałbym, byśmy nie przegrali pierwszego spotkania, ale wygrali, kolejne zremisowali i z drugiego miejsca wyszli z grupy. Mamy w kadrze nową falę: Zalewski, Dawidowicz, Kiwior, Piotrkowski czy Slisz. Zaskakują pana niektóre powołania selekcjonera? - Trener Probierz zaufał tym piłkarzom, a oni odpłacili się ofiarną grą. Potwierdzeniem są występy Piotrowskiego czy Slisza. On lubi zaskakiwać. Mnie zaskoczył tym, że nie zmienił podstawowego składu z meczu przeciwko Estonii. Poszukiwania nowych twarzy do kadry są niezbędne, a Michał ma rozeznanie, bo pracował też w reprezentacji młodzieżowej. Wie, kto się rozwinął i komu można dać szansę. Defensywa się poprawiła, ale co z ofensywą? - Mamy całkiem spory potencjał. Zieliński, Frankowski, Szymański czy Zalewski są w stanie szarpnąć i dostarczyć piłkę Lewandowskiemu. Przeciwko Walii musiał walczyć z silnymi fizycznie obrońcami i nie do końca mu się tu udało. A do tego jest Świderski, którem w meczu z Walią dwa razy zabrakło kroku, by strzelić gola. Oby nikomu nie przydarzyła się kontuzja. Jak ważny jest ten awans dla polskiej piłki? Atmosfera wokół kadry nie jest dobra. Najpierw trudna do oglądania gra w Katarze, potem afera z premiami aż wreszcie słaba postawa w eliminacjach. - Awans na mundial w dobrym stylu pod wodzą Czesława Michniewicza rzeczywiście został przyćmiony grą podczas turnieju. Po odejściu tego trenera przyszedł Santos i kryzys jeszcze bardziej się pogłębił, a do tego wiara kibiców została mocno nadszarpnięta. Teraz jest kolejny selekcjoner, który wywalczył awans i odbudował morale zespołu. Fani zobaczyli drużynę walczącą i zostawiającą serce na boisku. Tyle że do Euro zostało niespełna trzy miesiące. To bardzo mało czasu. Trzeba teraz doskonalić to, co podczas zgrupowań udało się wypracować. Wierzę, że trener Probierz zdoła wykrzesać te kilkanaście procent więcej. Rozmawiał Andrzej Klemba