Kiedy polska drużyna odnosiła sukces, często miała w swoich szeregach piłkarza nieoczywistego. Na Euro 2016 furorę zrobił Michał Pazdan, któremu nie zaufałby pewnie żaden inny selekcjoner poza Adamem Nawałką. W środku pola Nawałka wymyślił sobie zaś Krzysztofa Mączyńskiego, który przez kilka lat był ważnym ogniwem reprezentacji. Teraz tak nieoczywistym piłkarzem, odgrywającym równie ważną rolę, może być w kadrze Jakub Piotrowski. To piłkarz o innej charakterystyce i stylu gry od Mączyńskiego, ale równie nieoczywisty, jeśli chodzi o dotychczasową pozycję w zespole. Podczas gdy media regularnie zachwycają się grą Piotra Zielińskiego, czy Sebastiana Szymańskiego, sukcesy Piotrowskiego pozostawają trochę niedoceniane. Przekonał Probierza. Rosnąca rola Piotrowskiego w reprezentacji A przecież to Piotrowski wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie podczas barażowych spotkań, kosztem właśnie Szymańskiego. Choć Probierz też przekonywał się do niego stopniowo. W październiku pozwolił mu zadebiutować w kadrze, ale całe zgrupowanie Piotrowski zakończył z zaledwie ośmioma minutami na koncie. W listopadzie do wyjściowego składu trafił w kluczowym meczu z Czechami, gdy choroba wykluczyła z gry Piotra Zielińskiego. Nie zawiódł, strzelił gola i w wyjściowym składzie już pozostał. Każdy kolejny mecz Piotrowski rozpoczynał od pierwszej minuty - towarzysko z Łotwą i w barażach przeciwko Estonii i Walii. W drugim ze spotkań ponownie strzelił gola i zaliczył asystę, dzięki czemu jego dorobek w kadrze wygląda całkiem obiecująco. 5 spotkań, 2 gole, 1 asysta. Nieźle, jak na środkowego pomocnika. Blisko króla strzelców. Imponujące statystyki strzeleckie Z tym, że dla Piotrowskiego to nie nowość, bowiem równie dobre liczby notuje na co dzień w bułgarskim Łudogorcu Razgrad, gdzie zachwyca skutecznością. - Niewiele zabrakło do tytułu króla strzelców. Były to chyba trzy gole, jeśli doliczyć także bramki z fazy play-off - mówi sam Piotrowski. Po fazie zasadniczej do lidera klasyfikacji strzelców tracił tylko jednego gola. Ostatecznie sezon zakończył z 11 ligowymi trafieniami, do których dołożył 5 asyst. Do tego doszły 4 trafienia w Lidze Konferencji i 2 w eliminacjach Ligi Europy. Łącznie aż 17 goli. Znakomity bilans jak na gracza środka pola. Sam ciekawie opowiada też o swojej roli w Łudogorcu. - Moja rola w klubie była różna. Różniła się w zależności od tego, czy graliśmy w lidze, czy też w Lidze Konferencji - tłumaczy. - W lidze mogłem grać nawet na "szóstce" i "ósemce", a w Lidze Konferencji częściej występowałem jako "dziesiątka". Przybliżyło mnie to do pola karnego rywala. W całym sezonie starałem się być dużo obecnym w polu karnym, szukać sytuacji, czy strzałów z dystansu - mówi 26-letni pomocnik. Specjalista od strzałów z daleka To właśnie uderzenia z dystansu przynosiły naprawdę piękne trafienia. Polscy kibice mają w pamięci efektownego gola z Estonią, ale w europejskiej piłce Piotrowski błysnął przede wszystkim przepięknym trafieniem z meczu z Fenerbahce w Lidze Konferencji. Polak wypracował sobie renomę znakomitego strzelca z daleka, choć zdarzało się także porywać z motyką na słońce - jak próbując zaskoczyć bramkarza Walii strzałem bezpośrednio otwierającym grę. Dzięki dobrej grze na Euro 2024 Piotrowski mógłby zapracować na kolejny transfer, choć już teraz kilku skautów z lig silniejszych niż bułgarska zawiesza na nim oko. Sam zawodnik jednak zachowuje spokój. - Niekoniecznie interesuje mnie patrzenie na ligę, w której mogę zagrać tylko raczej drużynę, do jakiej się trafi. Interesuje mnie jak drużyna gra, jaki ma styl, jacy są tam zawodnicy. To jest dla mnie najważniejsze - kończy piłkarz Łudogorca. Z Warszawy Wojciech Górski, Interia