Po mistrzostwach świata w Katarze i kilku spotkaniach z Cezarym Kuleszą i zarządem PZPN Czesław Michniewicz przestał być selekcjonerem reprezentacji Polski. Giełda nazwisk na jego następcę ruszyła jednak jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem, że odchodzi, a właściwie od początku dominowały na niej nazwiska zagranicznych szkoleniowców. Szerokie grono zwolenników ma trener Arabii Saudyjskiej Herve Renard, pojawiła się kandydatura znanego z pracy z Belgami Roberto Martineza, a także długoletniego selekcjonera Szwajcarów Vladimira Petkovicia. Z rodzimych trenerów mówiło się o Janie Urbanie, ale w porównaniu z wymienioną trójką miał nieco mniej zwolenników. Czytaj także: Ostra reakcja Rosjan ws. Krychowiaka Na pewno ma jednak po swojej stronie byłego selekcjonera "Biało-Czerwonych" Jerzego Engela, który w rozmowie z "Super Expressem" przekonywał, że zatrudnianie trenera z zagranicy jest błędem. Na dodatek kosztownym. - Żaden zagraniczny trener nie zrobi niczego specjalnego, czego nie dałby rady zrobić polski. A kosztować będzie co najmniej dwa razy więcej tylko dlatego, że obcy paszport jest dużo droższy - stwierdził Engel. I od razu dodał, którzy trenerzy z Polski byliby jego zdaniem najbardziej odpowiedni do zastąpienia Michniewicza. - Jan Urban, doświadczony piłkarz z dorobkiem reprezentacyjnym na wielkich imprezach. Ma piękną kartę boiskową, bogatą trenerską, ze szkołą polską i hiszpańską w CV. Michał Probierz z kolei jest już pracownikiem PZPN, więc wielkich roszad nie trzeba by robić.