- Dziś po raz pierwszy wszyscy będą trenować z pełnym obciążeniem - zadeklarował przed ostatnim treningiem poprzedzającym mecz z Estonią selekcjoner Michał Probierz. To o tyle zaskakujące, że wcześniej także wszyscy kadrowicze zgodnie meldowali się na boisku. Wyjątkiem był Bartosz Slisz, który nie zdążył dolecieć na pierwszy treningi ze Stanów Zjednoczonych. Być może część graczy, jak choćby Paweł Dawidowicz, który w niedzielę musiał opuścić boisko z powodu urazu, trenowała z mniejszymi obciążeniami. Dzień przed meczem wszyscy mieli trenować jednak na pełnych obrotach. Wielki powrót do wyjściowego składu? Wymowny sygnał przed meczem Wszyscy gotowi, ale Probierz musi pominąć czterech piłkarzy Wszyscy zgłaszali też gotowość do gry. - Ostatnio zagrałem 75 minut w wymagającej Premier League. Więc jestem gotowy przynajmniej na te 75 minut - deklarował we wtorek Jakub Moder. - Gram dobrze w Ekstraklasie i dlatego tu jestem. Jestem gotowy, żeby grać, ale to trener podejmie decyzję - w podobne tony uderzał w środę Kamil Grosicki. Krzysztof Piątek przekonywał w innej rozmowie, że drużyna powinna grać na dwóch napastników, choć oczywiście - jak zaznaczał też Grosicki - ostateczna decyzja należy do trenera. Każdy chce grać i właściwie niemal każdy może mieć nadzieję, że w czwartek znajdzie się wśród wybrańców Probierza. Czwórka zawodników pójdzie jednak dziś spać w kiepskich nastrojach. Selekcjoner na zgrupowanie powołał grupę 27 zawodników, ale do kadry meczowej może zgłosić tylko 23 piłkarzy. Skoro w drużynie nie ma urazów - Probierz będzie musiał zrezygnować z czterech piłkarzy. Moment, w którym trener będzie powiadamiał skreślonych piłkarzy o swojej decyzji, nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Do godziny 24 nasz sztab musi jednak przekazać do UEFA listę zgłoszony do gry przeciwko Estonii. O godzinie 20.45 rozpocznie się wyczekiwany półfinał barażu o Euro 2024. Jeśli wygramy, o bezpośredni awans zagramy z Finlandią lub Walią. Z PGE Narodowego Wojciech Górski, Interia