Piątek, Warszawa, dwie godziny przed meczem Polska - Islandia. W korkach trzeba wystać dobre 45 minut, a kibice samochody zostawiają nawet pięć kilometrów od stadionu i dalej udają się pieszo. Wtorek, Wrocław, półtorej godziny przed meczem Polska - Czechy. Przejechanie 500 metrów zajmuje dobre pół godziny. Kibice porzucają samochody i przesiadają się do tramwajów, które pękają w szwach. Na parking pod stadionem ochrona już nie wpuszcza, bo nie ma miejsc. Organizatorzy ostrzegają, że samochodów jest tyle, że wyjazd może zająć nawet dwie godziny.A ludziom na czasie zależy, bo aby obejrzeć zawodników Adama Nawałki, przyjechali z całej Polski. Niemal w środku tygodnia zdecydowali się przyjechać z Leska, Gdańska czy Lublina. Liczyli się z tym, że w domu będą nad ranem. Kibice jednak chcą brać udział w ogólnopolskim szaleństwie. Na mecze kadry przyjeżdżają wymalowani w barwy narodowe, mają ze sobą flagi, a na straganach pod stadionem mogą kupić nawet szalik ze swoim imieniem. Na trybunach nie słychać już obraźliwych haseł pod adresem Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale podziękowania za awans na Euro 2016. W Warszawie na trybunach było 56 207 widzów, a transmisję spotkania obejrzało 6 mln ludzi i był to nie tylko telewizyjny hit piątku, ale rekord frekwencji na towarzyskim meczu Polaków. We Wrocławiu było 40 793 widzów, choć część była zniechęcona, że z Czechami nie zagrają Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak. Fakt jest jednak taki, że dziś nawet na mecze towarzyskie ze średnimi przeciwnikami bilety rozchodzą się w dwa dni, a nawet w kilka godzin. - Piłka nożna od zawsze jest w Polsce sportem numer 1, a teraz kibiców nakręca jeszcze awans do Euro 2016. Gra na Stadionie Narodowym to coś niesamowitego. Dla mnie to wielkie wyróżnienia grać dla tej kadry i dla takich kibiców - cieszył się po spotkaniu w Warszawie pomocnik Kamil Grosicki. Heimir Helgrimsson, trener Islandii: - Już rozumiem, dlaczego Polska oszalała na punkcie reprezentacji i skąd ten szał na futbol! Gratuluję Polakom i ich trenerowi. Macie bardzo dobrą drużynę, jedną z najlepszych, która zagra na Euro 2016.Dla porównania we wtorek Islandię podejmowali Słowacy i na trybunach zasiadło... 5568 kibiców, czyli 10 proc. frekwencji ze Stadionu Narodowego. Z kolei kilka dni wcześniej towarzyski mecz Czechy - Serbia oglądało 14975. W tej sytuacji wydaje się, że z frekwencyjnej rywalizacji z takimi potęgami piłkarskimi jak Anglia czy Francja wyklucza nas tylko mniejsza pojemność stadionów. Autor: Piotr Jawor