Pomimo tego, że Paweł Kryszałowicz był jedną z absolutnie kluczowych postaci reprezentacji Polski selekcjonera Jerzego Engela, mecz z Walią w Cardiff w eliminacjach mistrzostw świata w czerwcu 2021 r. zaczął na ławce rezerwowych. - Selekcjoner miał taki zwyczaj, że wieczorem chodził po naszych pokojach i tłumaczył jaką rolę przewidział dla każdego z nich. Andrzej Juskowiak był wtedy w topowej formie, w sparingu z jakąś niemiecką drużyną zdobył pięć goli, tak że selekcjoner nie miał wyjścia postawił na "Jusko", dodatkowo dał mu kapitańską opaskę. Do reprezentacji są powoływani najlepsi piłkarze, dlatego na pewno się nie obrażałem, zwłaszcza że trener Engel zapewnił mnie, że dostanę szansę i tak się stało - mówi nam Paweł Kryszałowicz, którego w przeddzień meczu z Walią zastaliśmy w Bośni i Hercegowinie, w której przebywa z reprezentacją Polski U-17 na turnieju Elite Round. Spotkanie w Cardiff w 2001 r. zaczęło się od prowadzenia Walijczyków. W 14. minucie na murawie leżał i cierpiał Jacek Bąk, mimo to podopieczni trenera Marka Hughesa nie wybili piłkę poza linię boczną, a kontynuowali akcję w efekcie której do siatki trafił Nathan Blake. Fair play poszło w odstawkę, gdy toczy się gra o wszystko. Ta bramka ożywiła Polaków, którzy nareszcie zaczęli grać swoje. W 33. minucie po dośrodkowaniu Tomasza Iwana do siatki trafił Emmanuel Olisadebe. Nigeryjczyk z polskim paszportem strzelał wtedy jak na zawołanie i zyskał sympatyczny pseudonim "Czarnecki". W przerwie Jerzy Engel tłumaczył zawodnikom, że nie przyjechali tu podziwiać jak walczą Walijczycy, a po prostu wygrać. Wszystko, czego wtedy dotykał selekcjoner, zamieniało się w złoto, a właściwie wszystkie decyzje dawały świetne efekty. Paweł Kryszałowicz musiał zmienić numer telefonu Jak ta z 54. minuty, gdy boisko opuścił Andrzej Juskowiak, który ustępował miejsca Kryszałowiczowi. "Jusko" nie był szczęśliwy, to dla niego był przedostatni mecz w reprezentacyjnej karierze, ale nie mógł odmówić tej decyzji słuszności. "Kryszał" (wówczas napastnik Eintrachtu Frankfurt, zdegradowanego z Bundesligi) był wszędzie. Najpierw rozbił łuk brwiowy jednemu z rywali. - To Walijczyk zaczął, waląc mnie po głowie w powietrzu. Wkrótce wyskoczyliśmy znów do głowy, a rywal nadział się na mój łokieć i był do szycia. Nie zrobiłem tego specjalnie, nigdy nie byłem brutalnym zawodnikiem. Po prostu ten mecz tak się ułożył, to była bitwa, rywale nas prowokowali, w czym prym wiódł Robbie Savage. W jednym z wywiadów nazwałem go mendą, dziś bym tak nie powiedział. Miał swój sposób gry, widocznie inaczej nie umiał? - zastanawia się Kryszałowicz. Polska zagra z Walią w Cardiff o awans na Euro 2024. Początek meczu we wtorek o 20:45 W 73. minucie padł decydujący gol w "bitwie o Cardiff". Marek Koźmiński (ustawiony wyżej niż zwyle) posłał 40-metrowe podanie, Paweł Kryszałowicz wyprzedził obrońców i potężną bombą z lewej nogi umieścił piłkę w siatce. Fantastyczny gol i wygrana 2-1, która dała Polakom prawie już pewny awans na japońsko-koreański mundial. Po tym spotkaniu Biało-Czerwoni mieli 16 punktów, a druga w tabeli Białoruś zaledwie 11. Kluczem do awansu okazały się wyjazdowe wygrane wybrańców Engela - w Kijowie z Ukrainą, w Oslo z Norwegią i właśnie zwycięska bitwa z Walią w Cardiff. W końcówce spotkania Kryszałowicz wybił piłkę na aut, po urazie jednego w Walijczyków. Momentalnie interweniowali Tomasz Hajto i Koźmiński, którzy przypomnieli napastnikowi, że przecież rywale nie grali fair w pierwszej połowie, dlatego te reguły nie obowiązują. A jak będzie dzisiaj w Cardiff? Wbrew poglądom większości piłkarskiej narodu, Paweł Kryszałowicz jest optymistą: - Dobrze, że skończyliśmy już z portugalską myślą szkoleniową, która sprawiła że baliśmy się nawet Estonii. Myślę, że chłopakom bardzo się przydał taki mecz jak w czwartek - pięć goli w siatce rywala zawsze robi wrażenie mimo, że rywal był bardzo mizernej klasy. Teraz wyzwanie będzie o wiele większe, ale ja jestem urodzonym optymistą - nie widzę innej możliwości niż wygrana Polski w Cardiff. Awans na Euro 2024 będzie wielkim sukcesem, choć już słyszę że po co jechać do Niemiec, jeśli w grupie mamy takie potęgi jak Holandia czy Francja. Nie cierpię takiego gadania - musimy sobie uświadomić, że Polska jest europejskim średniakiem i każdy udział w imprezie mistrzowskiej jest już wielkim wydarzeniem. Serce podpowiada, że Biało-Czerwoni pojadą do niemiecki turniej i to wcale nie na wycieczkę - optymistycznie kończy Paweł Kryszałowicz, który jak sam żartuje w reprezentacji rozegrał 32 dobre mecze i jeden bardzo dobry. To był ten z Walią w Cardiff. Maciej Słomiński, INTERIA Tekstowa relacja "na żywo" z meczu Walia - Polska w finale baraży o Euro 2024 w Interii