Andrzej Klemba, Interia: Jakiej kadry chcemy? Takiej jak za czasów Czesława Michniewicza, na której grę trudno było patrzeć, ale wychodzi z grupy na mundialu w Katarze czy takiej, jak teraz na Euro - ofensywnej, ale odpadającej jako pierwszej z turnieju? Tomasz Iwan: I to jest właśnie pytanie. Co polski kibic by wybrał? Chyba potrzebny jest kompromis. Chcemy kadry, której styl będzie widowiskowy, ale właściwie, to my tak dawno nie graliśmy. Z jednej strony liczymy na to, że reprezentacja awansuje na każdym turnieju do fazy pucharowej. Z drugiej nie chcemy widzieć autobusu w naszym polu karnym i drużyny, która wychodzi z grupy dzięki łutowi szczęścia albo właściwie świetnej grze bramkarza. Na Euro pobiliśmy niechlubny rekord, bo po dwóch meczach mieliśmy zero punktów i to był koniec marzeń o 1/8 finału. A to też nie jest zbyt fajne dla kibica. Przed Euro powiało nieco optymizmem, bo na nie w ogóle awansowaliśmy i wygraliśmy dwa sparingi. - Ale trzeba właśnie popatrzeć, w jaki sposób w ostatnich kilku latach kadra grała. Na Euro dostaliśmy się kuchennymi drzwiami. W barażu z Walią nie oddaliśmy celnego strzału i awansowaliśmy dopiero po rzutach karnych. To, że wyniki sparingów wzniecały niemal euforię, świadczy też o tym, że nie mieliśmy zbyt wygórowanych oczekiwań co do Euro. Do optymizmu wystarczyło to, że zaczęliśmy trochę atakować, stwarzać sytuacje i strzelać bramki nie takim wcale bardzo mocnym rywalom. Z drugiej strony trudno byłoby nie przyznać, że tworzy się coś nowego. Michał Probierz przejął kadrę w bardzo trudnym momencie. Przed meczami kwalifikacyjnymi, na które zawodnicy przyjeżdżają trzy dni przed. Nie ma czasu na zbyt wiele. Na początku pracy Adama Nawałki też trochę trwało, zanim piłkarze zrozumieli, czego selekcjoner od nich oczekuje. W klubie to przychodzi szybciej, bo jest się z zawodnikami non stop. W kadrze to dużo bardziej skomplikowane. Mimo szybkiego odpadnięcia z Euro są powody do optymizmu? - Oczywiście są i ja je dostrzegam. Momentami dobre mecze z Holandią i Francją, ale przy każdym trzeba zaznaczyć, że bez świetnych bramkarzy nie byłoby na to szans. Potrafiliśmy jednak grać ofensywnie, stwarzać sytuacje i strzelić bramki. Z Francją udało się, z naciskiem na udało, zremisować i kadra obroniła honor. Skończył się pewien etap i zaczyna kolejny. Trzeba przyglądać się, co dalej wydarzy się z kadrą. Za chwilę kolejne imprezy - Liga Narodów i eliminacje do mundialu. Michał Probierz pozwolił nam uwierzyć, że ta kadra może pójść w dobrym kierunku. Co było dobre na tym Euro, a jakie złe? - Z jednej strony podobała mi się odwaga selekcjonera, ale czasem można ją nazwać brawurą, co już jest zarzutem. Trener Probierz robił zbyt duże roszady w składzie. Może za bardzo uwierzył w to, że nieważne co robi, to wyjdzie na jego. Trochę się zakiwał. Skład z Holandią nie był zły, a na Austrię mocno go zmienił. Z Francją wrócił do ustawienia z pierwszego meczu i uratowaliśmy honor. W kadrze potrzebna jest systematyczność i nawet pomimo popełnianych błędów, trzeba stawiać na zawodnika. Z Austrią zmieniliśmy pomysł, wyszliśmy na dwóch napastników, czego wcześniej nie robiliśmy, a Kacpra Urbańskiego sadzamy na ławce. Trochę trenera poniosła brawura, ale myślę, że jest tego świadomy. Probierz jest wciąż młodym szkoleniowcem, a roli selekcjonera dopiero się uczy. Udało mu się stworzyć atmosferę, zawodnicy go chwalą, a to ma znaczenie. Kadra jest otwarta dla kibiców i dziennikarzy. Minusem na pewno są wyniki na Euro, a trener jest za to rozliczany. Inni w Europie widzą, że zdobyliśmy tylko punkt. Rezultaty nie były dobre, ale jeśli spojrzeć na miejsce, w którym ostatnio znalazła się kadra, to każdy pozytyw jest ważny. Mankamentem tej drużyny jest też obrona, ale to nic nowego. Trzeba szukać innych rozwiązań, ale w kadrze na Euro byli najlepsi polscy zawodnicy, a na horyzoncie nie widać innych. Sztuką jest wydobyć z tych, których mamy, maksimum. Trener Probierz zaczął odmładzanie kadry. Wkrótce kilku czołowych zawodników może z niej odjeść. - No tak Kamil Grosicki już pożegnał się reprezentacją, Wojciech Szczęsny jeszcze się waha, a Robert Lewandowski też młodszy nie będzie. Do tego Piotrek Zieliński, który pół roku nie grał w klubie. Reszta to zawodnicy występujący w dość przeciętnych klubach. Pojawili się Urbański i Zalewski, ale to wciąż mało. W Hiszpanii gra 16-latek, a w innych kadrach też nie brakuje młodych zawodników. Ta zmiana pokoleniowa jest nieunikniona, ale niestety nie widzę 20 młodych następców. Mam wątpliwości, czy odmłodzenie kadry przebiegnie bezproblemowo. Jak odejdą Lewandowski, Szczęsny, a w perspektywie Zieliński, to może okazać się, że nie będzie kim grać. To niby problem przyszłości, ale już teraz trzeba o tym myśleć. Grosicki liczy na oficjalne pożegnanie z kadrą. Różnie z tym czasem bywało, ale jemu się należy? - Rzeczywiście różnie bywało, ale w końcu udało się wypracować tradycję żegnania zasłużonych zawodników. Kamil przez lata był w kadrze, oddawał serce na boisku i deklarował, że zawsze jest w gotowości dla reprezentacji. Mógł czuć lekki niedosyt, bo choć był wybrany najlepszym zawodnikiem polskiej ligi i dostawał powołania, to Probierz rzadko dawał mu zagrać. Nie obrażał się jednak. To miejsce w kadrze mu się należało. Postanowił zejść ze sceny na własnych warunkach. Współpracowałem z nim w kadrze trenera Nawałki i zawsze był zawodnikiem, dla którego kadra jest ważna i na którego można liczyć. Jak to brzmi - kadra bez Szczęsnego i Lewandowskiego? - Niby o bramkę nie musimy się martwić, bo Łukasz Skorupski pokazał, że może być następcą. Nie ma jednak co na siłę Szczęsnego z kadry wypychać, dopóki sam nie podejmie decyzji. To samo z Robertem Lewandowski. Polskiej piłki nie stać na to, by takich zawodników się pozbywać. Niech grają jak najdłużej. Rozmawiał Andrzej Klemba