Najpierw była charyzma Zbigniewa Bońka, który - nie bacząc na powszechne nawoływania o selekcjonera z zagranicy - postawił na Adama Nawałkę. Boniek nie zraził się faktem, że właśnie dwóch czołowych polskich szkoleniowców - Franz Smuda i Waldemar Fornalik przegrało z kretesem swoje najważniejsze mecze w roli trenerów kadry narodowej. Postawienie w takim momencie na kogoś stąd wymagało wielkiej odwagi i ... wiary w niego.- Jestem wolny od kompleksów, że wszystko co polskie to złe i słabe. Nie wierzę też w maga z Zachodu, który przyjedzie i uratuje naszą piłkę. Wręcz przeciwnie, zanim taki trener pozna uwarunkowania naszego futbolu, przegra eliminacje - tłumaczył Boniek. - Na każdym kroku czułem wsparcie prezesa Bońka. To było ważne, dawało mi komfort pracy. Finalnie mieliśmy to samo zdanie, świetnie się rozumieliśmy. A z polskiej myśli szkoleniowej możemy być dumni. Mamy świetnych trenerów, którzy są otwarci, ciągle się uczą, jeżdżą na staże, robią postępy. Także nasza liga taktycznie z roku na rok jest coraz lepsza. Potrzeba trochę czasu, aż stanie się mocna - podkreślał świeżo po awansie Adam Nawałka. Po debiucie byłej gwiazdy Wisły Kraków w roli selekcjonera jego zwolenników wcale nie przybyło. <a href="http://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-polska-slowacja-0-2-w-meczu-towarzyskim,nId,1058855">Przegraliśmy w kiepskim stylu ze Słowacją 0-2.</a> To była lekcja futbolu, ale Nawałka dopiero zaczynał - jak to nazywa - szeroką selekcję. W porównaniu do tamtego meczu wczoraj na Stadion Narodowy, w wyjściowym składzie, wybiegło tylko trzech piłkarzy: Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak i Paweł Olkowski. Świadomym wyborem, związanym z poszukiwaniem nowych rozwiązań, była rezygnacja z podstawowej pary obrońców Kamil Glik - Łukasz Szukała i postawienie na duet: Marcin Kamiński - Artur Jędrzejczyk. Nawałka się nie zraził. Robił swoje dalej konsekwentnie. Efekt? Dzisiaj to my cieszymy się z awansu, a Słowacy, którzy w listopadzie 2013 roku dali nam szkołę, muszą o niego jeszcze walczyć. Ktoś powie, że łatwo wygrywać, punktować, gdy ma się w drużynie napastnika klasy Roberta Lewandowskiego. "Lewy" zdobył 13 na 33 bramek, jakie Orły strzeliły w tych eliminacjach. Wyrównał w ten sposób rekord Irlandczyka Davida Healy’ego z eliminacji Euro 2008. Pan Adam "zbudował" jednak "Lewego", powierzając mu rolę kapitana i funkcję dowódcy na murawie. Równie ważne było dotarcie do mentalności wszystkich zawodników, przekonanie ich do słynnej maksymy Nawałki: "jazda na tyłkach". - Jeśli zachodzi taka potrzeba, potrafimy bić się na boisku, ale lepiej wychodzi nam gra w piłkę - tłumaczył po batalii z Irlandią Lewandowski. Nowa, zwycięska mentalność, wiara we własne siły, które wpoił piłkarzom selekcjoner doprowadziły do tego, że Orły potrafiły w ostatniej sekundzie wydrzeć zwycięstwo Szkotom, zremisować na gorącym terenie w Irlandii. Te punkciki zdobywane i odbierane rywalom, prowadziły do awansu. A piłkarze, na czele z Grzegorzem Krychowiakiem zgodnie podkreślali, np. po wyjazdowym boju z Irlandią: - Jeszcze rok temu taki mecz byśmy przegrali. Zespół Adama Nawałki nabrał charakteru. A selekcjoner robił swoje, nie bacząc na podszepty z różnych stron. Np. nie przejmował się tym, że krytycy wyśmiewają pomocnika Krzysztofa Mączyńskiego. Konsekwentnie stawiał na niego. W ten sposób podbudował gracza i wzmocnił jego atuty. Jeśli trzeba. Krzysio może grać w roli defensywnego pomocnika, a innym razem realizuje więcej zadań ofensywnych, jak choćby w niedzielnym triumfie nad Irlandią. Jego niesygnalizowane podanie zamieniło się w cudowną asystę przy zwycięskim golu Roberta Lewandowskiego na 2-1. "Lewy" z kolei popisał się najmocniejszym uderzeniem głową, jakie widziała reprezentacja Polski od czasów Andrzej Szarmacha. Miło słuchać na konferencji z trenerem Irlandczyków Martinem O'Neillem, gdy francuski dziennikarz pyta o to, czy Lewandowski zasługuje na prestiżową "Złotą Piłkę". Reakcja O'Neilla: - Jak najbardziej, to wybitny napastnik ze światowego topu jak Messi, czy Ronaldo. Najważniejsze, że Robert pozostaje sobą, mimo niesamowitych zdobyczy strzeleckich w klubie i reprezentacji. - Spokojnie, nie róbcie z nas mistrzów Europy. Na razie tylko awansowaliśmy na Euro - apeluje Lewandowski, a do kibiców się zwraca w ten sposób: - Nie wiem jak Wy, ale ja jestem dumny z tych chłopaków. Nawałka i "Lewy" mówią jednym głosem, że awans nie jest celem samym w sobie. Cały sztab reprezentacji Polski już wczoraj zaczął kolejną misję: finały Euro 2016. W sporcie nigdy nie można zapomnieć o pokorze i skromności. Zarówno Bońka, jak i Nawałkę życie obu cech nauczyło także w tych eliminacjach. Przecież wystarczyłoby, żeby Łukasz Fabiański nie obronił główki Keogha w 80. min, a zamiast wiwatować, nerwowo czekalibyśmy na rywala w barażach. - Dwa razy jako zawodnik grałem mecz o awans. Teraz, jako prezes, stresuję się trzy razy bardziej nie krył prezes Boniek.