Malutki stadion w Thorshavn podczas czwartkowego spotkania wypełnił się w niewiele ponad połowie. Polscy kibice zostali usadzeni w narożniku boiska, a po przeciwnej stronie, za jedną z bramek miejsce zajęli miejscowi "ultrasi". Choć do ich dopingu bardziej pasowałoby chyba określenie "orkiestra dęta". Kibice gospodarze zabrali ze sobą trąbki, puzony i bębny, przygrywając skoczne, lokalne melodie. Całość sprawiała dość przaśne, choć sympatyczne wrażenie. Kulesza oglądał mecz w towarzystwie Wachowskiego. Emocjonalne reakcje Tuż obok trybuny prasowej miejsca otrzymali działacze PZPN-u, na czele z prezesem Cezarym Kuleszą. Ten spotkanie oglądał w towarzystwie sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego. Kilku innych działaczy, m.in. Wojciech Cygan, siedzieli w rzędzie przed wspomnianą dwójką. Kulesza, co doskonale było słychać na niewielkim obiekcie, na przebieg spotkania reagował żywiołowo. Po bramce Sebastiana Szymańskiego na 1-0 zareagował bardzo entuzjastycznie. Można było odnieść wrażenie, że nerwy prezesa były wcześniej mocno napięte - a taki początek spotkania był dla niego wymarzonym scenariuszem. Szybko zdobyta bramka zwiastowała dobry rezultat i brak boiskowej "nerwówki". Później gra "Biało-Czerwonych" wyglądała jednak trochę gorzej i Farerzy nawiązali walkę z naszymi piłkarzami. Kulesza reagował żywiołowo, mocno przeżywając wszystkie pojedynki o piłkę. "Skocz! Brawo! Wygraj głowę!" - wspierał piłkarzy na boisku. Widać było, że w Kuleszy odezwała się dusza byłego piłkarza, bo gdyby mógł, to sam najchętniej pomógłby zawodnikom na boisku w odniesieniu zwycięstwa. Albo chociaż, niczym w grze Playstation, joystickiem pokierował poczynaniami piłkarzy. Kuleszę niezmiernie denerwowała niedokładność w grze "Biało-Czerwonych". "Ach, Zielu!", "Kędziora! Dokładniej!" - złościł się po nieudanych zagraniach. Nie wszystkie okrzyki nadają się zresztą do cytowania. Gdy w emocjach gra drużyny nie kleiła się - z ust prezesa wyrywały się przekleństwa. Komu jednak choć raz w życiu nie zdarzyło się w podobny sposób zareagować na boiskowe wydarzenia? Miejscowi nie chcą o tym mówić. Wyspy Owcze skrywają mroczną tajemnicę "Co sprawdzają? Karnego?!". Nerwy tuż po przerwie Ochrzan od prezesa zebrał także Przemysław Frankowski, gdy niepotrzebnie sfaulował rywala pod linią boczną. "Franiu!" - zagrzmiał prezes, ostrzegawczym tonem. Jeśli wahadłowy kadry usłyszał ten ton i skojarzył go z prezesem, ostrzeżenie zadziałało pewnie lepiej, niż żółta kartka. Niespodziewanie nerwowe chwile prezes Kulesza przeżył tuż na początku drugiej połowy. W przerwie, by schronić się przed wiatrem i nieco ogrzać, załoga PZPN spędziła w pokoju dla VIP-ów. Kulesza spóźnił się na drugą połowę dosłownie o kilkadziesiąt sekund. Gdy wrócił na trybuny, akurat trwała weryfikacja VAR. - Co sprawdzają? Karnego?! - zdenerwował się, obawiając się, że "jedenastka" może być podyktowana przeciwko Polakom. Na szczęście szybko został uspokojony, ale widać było, że ten z pozoru łatwy mecz naprawdę kosztował go wiele nerwów. Probierz rozmawiał z sędzią technicznym. Polskie okrzyki z ławki Momentami słychać było też okrzyki dobiegające z polskiej ławki rezerwowych. Rozbawienie na trybunach wzbudziła sytuacja, gdy Matty Cash na chwilę opuścił boisko i czekał na pozwolenie, by na nie wrócić. - Panie sędzio! Panie sędzio! - słychać było wołanie z polskiej ławki. Problem w tym, że holenderski sędzia raczej nie znał języka polskiego, więc trudno oczekiwać, by na nie zareagował. Tych okrzyków nie rozumiał zresztą także stojący przy linii Cash. Z kolei trener Probierz dość aktywnie udzielał wskazówek swoim piłkarzom. W drugiej połowie przywołał do siebie Piotra Zielińskiego, przez dłuższą chwilę rozmawiając z nim sam na sam. Widać było, że nowy kapitan stał się boiskowym łącznikiem między trenerem a resztą drużyny. W swoim stylu też Probierz często wchodził też w rozmowy z arbitrem technicznym. Odniósł się do tego nawet na pomeczowej konferencji prasowej. - Mówicie, że dyskutuję z arbitrami, ale to nie prawda. Po prostu rozmawiam sobie z arbitrem technicznym - mówił półżartem do dziennikarzy. - Tym razem pytałem sędziego o kartki. Dlaczego mamy dwa faule i dwie kartki, a Farerzy żadnej - wyjaśnił. Doskonale słychać było także przyśpiewki, intonowane przez polskich kibiców. Niestety, niewiele z nich nadaje się do cytowania. Treść tylko kilku z nich wspierała polską kadrę. Kolejny raz dostało się za to związkowi, a słynna piosenka o PZPN-ie znów wróciła do kibicowskich łask. Z Thorshavn Wojciech Górski, Interia