21-letni Szymon Żurkowski jest nie tylko dobrym piłkarzem, ale i bejsbolistą. W Gepardach, w klubie założonym przez jego starszego brata Arkadiusza, grał na pozycji miotacza, a na mistrzostwach Europy kadetów w Chorwacji kilka lat temu zostały wybrany najlepszym zawodnikiem na tej pozycji. Dałby radę i teraz wrócić i zagrać w każdym bejsbolowym klubie w Polsce. W piątek, w barażowym meczu z Portugalią, który niestety nasze "Orły" przegrały 0-1, znacznie komplikując sobie możliwość awansu do przyszłorocznych finałów Młodzieżowych Mistrzostw Europy we Włoszech i San Marino w czerwcu, wspierała go grupa zawodników i trenerów z żorskich Gepardów. To klub, w którym alfą i omegą jest Arkadiusz Żurkowski. To były zawodnik BK Jastrzębie, z którym czterokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski. Potem założył klub Gepardy Żory, któremu poświęca się bez reszty. Jest tam działaczem, trenerem i zawodnikiem w jednym. W 2012 Gepardy były MP w bejsbolu. Teraz najlepsze w kraju są softbalistki Gepardów. Szymon Żurkowski trenował i grał tam przez kilka lat. - Brat zorganizował wycieczkę. Za to dziękuję, bo było wielu kibiców z pobliskich miejscowości. Wspierali nas, jak mogli najlepiej. Szkoda, bo na pewno lepiej dziękowałoby się im, kiedy z boiska schodziłoby się ze zwycięstwem na koncie - mówił po meczu Żurkowski. Pomocnik Górnika jako ostatni opuścił murawę stadionu w Zabrzu długo witając się z dopingującymi go fanami. Dla każdego znalazł czas, żeby zamienić parę słów czy przywitać się. - Kibice jak zwykle dopisali, byli świetni. Przyszło ich tylu, ile było biletów. Za to im dziękujemy i liczymy, że będą nas dalej wspierać - podkreśla popularny "Zupa". Mecz młodzieżówek Polski i Portugalii w Zabrzu obejrzało prawie 13 tysięcy kibiców. Rewanżowe spotkanie we wtorek w Chaves. Michał Zichlarz, Zabrze