- Od początku dawałem sobie trzy miesiące na powrót do zdrowia. Minęły już dwa. Za cztery tygodnie powinienem normalnie trenować - dodał Szymkowiak, który niedzielny mecz Polski z Ekwadorem obejrzy w telewizji. - Nie mogę przylecieć do Barcelony, ponieważ mam zaplanowane ćwiczenia regeneracyjne. Człowiek cieszy się jak dziecko, że może trenować, kopać lekko piłkę. Docenia sprawy, o których wcześniej nie myślał - stwierdził "Szymek". - Całe szczęście, że reprezentacja "posypała" się teraz, gdy zakończyliśmy już eliminacje mistrzostw świata. Wcześniej mieliśmy sporo szczęścia, jeśli chodzi o sprawy zdrowotne. Mówiąc trochę żartobliwie, rozpadliśmy się w najlepszym z możliwych momentów. Na początku przyszłego roku wszyscy będziemy gotowi do gry - podkreślił. - Łatwo nie będzie wrócić do wysokiej formy. Wiosną i latem przeżywałem chyba najlepszy okres w karierze. Ale wierzę, że jeszcze zaskoczę polskich kibiców. Wiem, co to znaczy mieć piłkarski charakter. Kiedyś uważano mnie za boiskowego "płaczka". Teraz zaciskam zęby, wstaję i walczę... - zakończył Szymkowiak.