- Na dziś pewne jest jedno. Moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Po tym, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej, dobrej współpracy. Zdaję sobie sprawę z tego, że transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może. Tyle mogę powiedzieć dzisiaj na ten temat. Teraz chcę skupić się na zgrupowaniu. Później może będzie czas, by powiedzieć coś więcej - tymi słowami na poniedziałkowej konferencji Robert Lewandowski wywołał burzę. W pierwszych rzędach siedzieli dziennikarze z Hiszpanii, m.in. z katalońskiego "Sportu", którzy wyrokują, że transfer "Lewego" do Barcelony jest tylko kwestią czasu. Były prezes PZPN-u Zbigniew Boniek zawsze był wielkim zwolennikiem Roberta Lewandowskiego, miał do niego słabość. Tym razem jednak nie krył zaskoczenia postępowaniem kapitana "Biało-Czerwonych". Boniek: Jestem zaskoczony, że wykorzystano wizerunek PZPN-u - Jestem trochę zaskoczony, że wykorzystano do tego wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej - powiedział Zbigniew Boniek. - Do tej pory, gdy padały tego typu pytania do piłkarzy, zawsze była odpowiedź Kuby Kwiatkowskiego: "Szanowni, mówimy tylko o meczach reprezentacji, a nie o problemach klubowych" czy "Przepraszam, ale to jest reprezentacja. Żyjemy nią bez odnoszenia się do tego, co się dzieje w klubie" - przypomniał. - Było widać, że Robert chce o tym mówić i chce taki przekaz puścić. Mówi o tym cały świat. Nawet we Włoszech największa stacja telewizyjna, w której przetłumaczone słowa nie wyglądały zbyt dobrze: "Ja już tam w ogóle nie chce grać". Będzie wesoło wokół tego tematu - uważa Boniek. Zobacz podsumowanie całego sezonu PKO Bank Ekstraklasy - sprawdź już teraz! Zbigniew Boniek nie krył też zdziwienia innym faktem - według niego Robert jakby zapomniał, że z Bayernem wiąże go jeszcze roczny kontrakt. - Sytuacja jest jasna i trzeba uważać na to, co się mówi. To nie jest tak, że kontrakty obowiązują tylko jedną stronę i muszą je wypełniać kluby, a piłkarze już niekoniecznie. Co by było, gdyby prezydent Bayernu Kahn zrobił konferencję i powiedział: "Ja już dwóch zawodników nie chcę w klubie i lepiej jakby sobie poszli, bo uważam, że już grają słabo"? To by była afera w druga stronę: klub musi wypełnić zobowiązania kontraktowe - dowodził Boniek. - Kontrakt dotyczy też Roberta, który ma jeszcze rok kontraktu i zarabia 25 mln euro brutto. Za tym się kryje tylko interes zawodnika i kasa. Robert chce pójść grać gdzie indziej, podpisać kontrakt na trzy lata, mieć jeszcze bardziej zabezpieczoną przyszłość, zarabiać więcej albo przynajmniej tyle samo. Szuka nowych wyzwań - komentuje. Boniek: To małżeństwo skazane jest na rozwód. Dlatego Zahavi jest agresywny Zaznaczył, że głośno wyrażona wola jednego z trzech najlepszych piłkarzy na świecie odbiła się szerokim echem na całym świecie. - Jestem tym wszystkim zdziwiony. Robert zrobił w Bayernie coś historycznego i może mu bardzo wiele zawdzięczać. Teraz mówi: "Moja historia z Bayernem jest zakończona", ale przecież ma jeszcze roczny kontrakt. Tymczasem nie wyobrażam sobie jesienią Roberta strzelającego dla Bayernu i cieszącego się z goli. To małżeństwo skazane jest na rozwód - mówi dobitnie. Boniek podkreślił, iż nie jest zwolennikiem takiego postępowania. - Tak samo by było, gdyby ktoś z naszych piłkarzy cokolwiek złego powiedział na konferencji klubowej na temat PZPN-u. Skoro wybrali taki sposób komunikowania, trener mówiący "ja bym wolał, żeby poszedł do Liverpoolu"... Było wesoło. Są rozluźnieni. Za kilka dni zaczynamy walkę w Lidze Narodów i nie zapominajmy, że jedną drużynę musimy wyprzedzić, żeby nie spaść z Dywizji A - przypomniał Zbigniew Boniek. Oliver Kahn zareagował na słowa Roberta Lewandowskiego MiBi