Przed meczem ze Szkocją trener Michał Probierz, mówiąc o treningach na krótkim zgrupowaniu, odwołał się do analogii kulinarnej twierdząc, że z pracą z kadrą jest jak z obiadem. Tymczasem sam selekcjoner podczas najbliższych dwóch meczów reprezentacji Polski chciał zaserwować sobie oraz kibicom dwudaniową ucztę, walcząc nie tylko o dobry wynik, ale i dbając o rozwój drużyny. Idąc za ciosem po obiecujących mistrzostwach Europy, gdzie mimo końcowego niepowodzenia, widzieliśmy zalążki nowego zespołu. Zespołu, który chce grać piłkę. Reprezentacja Polski wciąż w budowie. Wynik lepszy niż gra Patrząc na to, jak ustawiony był nasz środek pola na Hampden Park, wydawało się, że taki będzie nasz cel na mecz ze Szkocją. Piotr Zieliński, Kacper Urbański oraz Sebastian Szymański to tercet, który wie, co zrobić z futbolówką przy nodze. Niestety jednak... rzadko to pokazywał. Nie brakowało za to sytuacji, gdy nowy nabytek Interu kręcił swoje słynne "kółeczka" na własnej połowie, nie mając komu podać. Szkoci to świetny rywal, by przetestować to, jak nasza reprezentacja spisuje się w ataku pozycyjnym. Zwłaszcza na ich terenie. To bowiem drużyna, która potrafi grać pressingiem, próbując zmusić rywala do błędu. I na jej tle wypadaliśmy przed przerwą - niestety - blado. I nie, nie sposób narzekać na dwubramkowe prowadzenie. Lecz trudno przy tym nie przyznać, że wynik był lepszy niż gra. Znacznie lepszy - dodajmy. Dodatkowo tuż po przerwie stał się nieco mniej okazały. A później gospodarze wyrównali. Na szczęście jednak już w samej końcówce Nicola Zalewski jeszcze raz błysnął i wywalczył kolejną jedenastkę, którą następnie zamienił na bramkę. Chwilę potem wściekli szkoccy kibice zaczęli masowo wychodzić ze stadionu. A my? Trudno nie ulec wrażeniu, że pod względem wyniku wycisnęliśmy ten mecz jak cytrynę. A jeśli chodzi o samą grę, trener Michał Probierz wciąż ma nad czym pracować. Z Glasgow - Tomasz Brożek