- Musicie to mieć tu - tak gestykulował na ostatnim treningu w kierunku bramkarzy Leo Beenhakker, uderzając się ręką po sercu, na którym widniał emblemat z orzełkiem. W sobotę o godz. 20.30, jeśli pokonamy Kazachstan, będziemy blisko, jak nigdy dotąd, wyjazdu na mistrzostwa Europy. Piłkarze dobrze o tym wiedzą. Dlatego podczas treningu nie było miejsca na wygłupy i żarty. Rozgrzewkę z iście żołnierskim drygiem prowadził asystent Leo Adam Nawałka. W tym samym czasie osobno ćwiczyli bramkarze. Najważniejsze, że wszyscy mogli trenować na pełną parę. Im bliżej meczu, tym bardziej wszyscy zapominali o drobnych i nawet poważniejszych dolegliwościach. - Jedynym naszym problemem podczas tego zgrupowania była osobista tragedia Marcina Wasilewskiego - nie krył selekcjoner "biało-czerwonych". - W takich sytuacjach jak śmierć ojca, futbol schodzi na plan dalszy. Zawodnik myśli o czym innym i nie wiem, czy jest w stanie zagrać w tym meczu. Jutro rano po śniadaniu wypiję z Marcinem kawę, porozmawiamy i wtedy zobaczę, czy z niego skorzystam. Beenhakker komplementuje rywala i nie robi tego chyba z czystej kurtuazji. - Kazachowie zrobili postępy przez ostatni rok. Z Finami na wyjeździe przegrali dopiero w samej końcówce, a wcześniej urwali punkty Serbom. To drużyna, która nie nastawia się na wybijanie piłki na oślep, tylko gra otwarty futbol. Ale i tak mamy tylko jeden cel - zwycięstwo - tłumaczył Leo. Beenhakker potwierdził, że szkoleniowca Kazachów Arno Pijpera uważa za swego przyjaciela. - W tak ważnym meczu przyjaźnie jednak nie mają znaczenia - zaznaczył. Ciekawą tezę przed spotkaniem a Azjatami wygłosił najbardziej doświadczony piłkarz "Orłów" Beenhakkera - Jacek Bąk. - Trzeba szanować rywala, a najlepiej to zrobić poprzez strzelenie mu jak największej ilości goli - skonstatował Bąk. - Jacek ma rację - dodał Leo. - Szacunek do teoretycznie słabszego rywala polega na tym, że przez 90 minut meczu z nim grasz na sto procent ani przez chwilę go nie lekceważysz. Dlatego trzeba strzelać tyle goli, ile się da, ale najważniejsze są trzy punkty. Kapitan Polaków Maciej Żurawski nie jest pewny, że zagra w tym meczu. - Najważniejsze, żebyśmy wygrali. Bo ja wolę być w pozycji lidera i uciekać przed konkurencją, niż ją gonić - stwierdził "Żuraw". - Pamiętajmy - każde zwycięstwo w tych eliminacjach, to taka kropka nad "i". Michał Białoński, Warszawa