Niedzielna wygrana Polski nad Walią w Cardiff ma znaczenie nie tylko dzięki temu, że utrzymaliśmy się w Dywizji A Ligi Narodów. W meczach wyjazdowych polskiej piłce od dawien dawna szło jak po grudzie. Nawet w erze Adama Nawałki, którego kadencja w XXI wieku przyniosła największy jak dotąd sukces, na terenie mocnego rywala dostawaliśmy po głowie. Wystarczy przypomnieć rywalizację z Niemcami, w eliminacjach do Euro 2016, których pokonaliśmy na Stadionie Narodowym 2-0, ale we Frankfurcie nad Menem ulegliśmy 1-3. W Lidze Narodów od 2018 r. udało nam się tylko trzykrotnie zremisować na wyjazdach z mocarstwami: 1-1 z Włochami (wrzesień 2018), 1-1 z Portugalią (listopad 2018) i 2-2 z Holandią (czerwiec 2022). Natomiast o zwycięstwach z zespołami z europejskiej i światowej czołówki na ich terenie mogliśmy tylko pomarzyć. Najbliżej był Jerzy Brzęczek w Bolonii, który długo prowadził z Włochami, by stracić wyrównującą bramkę z rzutu karnego, na 12 minut przed końcem, po strzale Jorginho. Michniewicz stracił serce zespołu! Liczby Lewandowskiego mówią wszystko Wygrana nad Walią to pierwszy taki triumf od ponad 21 lat! Dlatego niedzielna wygrana ekipy Michniewicza nad Walią 1-0 przeszła do historii. Okazuje się, że to pierwszy wyjazdowy triumf nad ekipami z czołowej "dwudziestki" w rankingu FIFA od ponad 21 lat! Poprzednio tak cenne zwycięstwo udało nam się przywieźć z Norwegii, którą 24 marca 2001 r. pokonaliśmy w Oslo 3-2. Dwie bramki dla "Biało-Czerwonych" na Ullevaal w Oslo strzelił wówczas Emmanuel Olisadebe, ale tę zwycięską zdobył Bartosz Karwan, który po 64 minutach wszedł za Tomasza Iwana. Polska, pod wodzą Jerzego Engela, pokonała Norwegię w następującym składzie: Matysek (64' Dudek) - Kłos, Zieliński, Hajto, Michał Żewłakow - Iwan (64' Karwan), Świerczewski (88' Zdebel), Kałużny, Koźmiński - Kryszałowicz, Olisadebe.