Karol Świderski ma nadzieję, że zdąży wrócić do pełni zdrowia przed pierwszym spotkaniem biało-czerwonych na Euro 2024. Napastnik Charlotte FC znalazł jednak czas, by w trakcie przygotowań do turnieju wypowiedzieć się na temat swojej przyszłości klubowej. Oby skończyło się na strachu. Świderski walczy z czasem Chociaż reprezentacja Polski wygrała oba mecze towarzyskie przygotowujące ją do Euro 2024, na Michała Probierza spadły hiobowe wieści. W głównej mierze dotyczyły one obsady linii ofensywnej. Uraz kolana wykluczył z turnieju Arkadiusza Milika, a w starciu z Turcją kontuzji doznali Karol Świderski i Robert Lewandowski. Występ kapitana biało-czerwonych przeciwko kadrze Holandii jest wykluczony. Ba, nie wiadomo nawet, czy snajper FC Barcelona będzie gotowy na pojedynek z Austrią. Względem Świderskiego panuje większy optymizm. Skręcił on stan skokowy, ale wraz ze sztabem ostro pracuje nad powrotem do pełni zdrowia. Byli reprezentanci Polski również uważają, że Michał Probierz będzie mógł liczyć na 27-latka. "Charlotte FC mnie nie chce" Priorytetem Świderskiego jest, rzecz jasna, sukces drużynowy. W międzyczasie toczy też walkę o swoją przyszłość klubową. Ostatnie pół roku napastnik spędził na wypożyczeniu w Hellasie Werona. Wciąż pozostaje jednak zawodnikiem Charlotte FC. Kontrakt wiąże go z amerykańskim klubem aż do końca 2025 roku. Później wyjawił też, skąd wzięła się złość jego pracodawcy. "Myślę, że sam spaliłem temat. Dużo wywiadów dawałem, że chciałbym wrócić do Europy. Wydaje mi się, że ich to dotknęło. Wiem, że rozmowy z Weroną są" - dodał Polak.