"Sobol" z boiska w Manchesterze zszedł w 75. minucie. "Podobno w telewizji powiedzieli, że trener Janas zdjął mnie z powodu żółtej kartki, jaką dostałem wcześniej, i zagrożenia czerwoną, a to nieprawda. Zszedłem na własną prośbę. Nie mogłem już dłużej biegać z powodu kontuzji pachwiny. Dokuczała mi ona już przed meczem. Przed wyjściem na boisko zażyłem środki przeciwbólowe" - wyjaśnił w "GW" piłkarz. Działacze "Białej Gwiazdy" są oburzeni tym, że dopuszczono do gry nie w pełni sprawnego Sobolewskiego. "Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w relacjach między reprezentacją a klubem. Wiadomo, że mecz z Anglią był priorytetem, ale oddajemy piłkarzy na zgrupowanie reprezentacji z przeświadczeniem, że będą tam mieli równie profesjonalną albo jeszcze lepszą opiekę niż u nas w klubie. Żałuję, że nie postąpiliśmy jak Liverpool nie wystosowaliśmy oficjalnego pisma do PZPN, w którym domagalibyśmy się, by kontuzjowany Sobolewski nie grał" - stwierdził Jerzy Engel, szkoleniowiec Wisły. Zarzuty odpiera Jerzy Grzywocz, lekarz reprezentacji. "Cztery godziny przed spotkaniem przyszedł do mnie Radek i sam poprosił o środek przeciwbólowy. Trochę obawiałem się podawać mu tabletkę, nie wiedziałem, jak zareaguje żołądek. Dlatego zdecydowałem się na zastrzyk domięśniowy. Ale to nie była żadna blokada ani żadne znieczulenie. Jestem przeciwnikiem takich metod. Podałem zawodnikowi ketoprofen. To lek przeciwbólowy, przeciwzapalny. Nikt nie zmuszał Sobolewskiego do gry i zastrzyku. Sam podjął taką decyzję" - powiedział. Badania USG wykazały, że Sobolewski ma uszkodzenie przyczepu wraz z brzuścem mięśnia przywodziciela prawej nogi. Lekarz Wisły Mariusz Urban przewiduje dziesięciodniową rehabilitację. Wisła zagra bez Sobolewskiego w niedzielnym meczu z Zagłębiem Lubin i, być może, za tydzień, z Koroną Kielce.