INTERIA.PL: Był pan kilka dni w Warszawie, ale mecz Polonia - Lech oglądał pan przed ekranem telewizyjnym. Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji Polski: - Powiedziałem, że dopóki w Polonii rządzą Holendrzy, to daruję sobie wizyty na Konwiktorskiej... Jednak ostatecznie zjadł pan lunch z właścicielem klubu Józefem Wojciechowskim. - Tak, poprosił mnie o to prezes PZPN Grzegorz Lato. Ja nawet lubię z Wojciechowskim rozmawiać. Przy obiedzie jest dużo spokojniejszy, niż na Polonii, gdzie przychodzi mu oglądać mecze ligowe, czy ostatnio Pucharu Polski. Dlatego wolałem spotkanie poza stadionem... Co panowie ustalili? - Każdy powiedział, co myśli. Starałem się uświadomić prezesowi Wojciechowskiemu, że jego zawodnicy - jeśli grają w drużynie narodowej - są warci dwa razy więcej. Myślę, że zrozumiał... A jak wizyta w Dortmundzie? - Pojechałem, aby zobaczyć mecz Borussii z FC Koeln, ale przede wszystkim porozmawiać z trenerem lidera Bundesligi Juergenem Kloppem. Spotkaliśmy się w Kaiserau, gdzie jest szkoła trenerska i gdzie Borussia przebywała na przedmeczowym zgrupowaniu. Jestem bardzo zadowolony z wymiany poglądów. Klopp z kolei jest bardzo zadowolony z Polaków, którzy grają w Borussii. Podkreślał, że niesamowicie rozwinął się Łukasz Piszczek, że dalej wierzy w Roberta Lewandowskiego, a Kuba Błaszczykowski to jego podstawowy zawodnik. Kuba w dwóch ostatnich meczach wszedł z ławki rezerwowych. - Tak, ale wcześniej miał problem z kolanem. W końcówce meczu z Kolonią pokazał, że wkrótce znowu będzie występował od pierwszej minuty. Jak ze zwolnieniem piłkarzy Borussii na majowe zgrupowanie kadry? - Trener Klopp powiedział mi, że wyprawa do Japonii jest aktualna, mimo kontuzji Kagawy. Zespół wróci do Europy 21 maja. Dam piłkarzom Borussii trzy-cztery dni wolnego, a później dołączą do nas. Nie mam z tym problemów - na zgrupowaniu chcę zobaczyć trzech innych zawodników. A Kubę, Roberta, czy Łukasza znam doskonale i bardzo na nich liczę. W weekend znowu zawita pan do Warszawy. - Przyjeżdżam, ponieważ będę uczestniczył w sesji dla jednego ze sponsorów kadry. Żałuje pan, że nie mógł podpisać umowy z Coca-Colą? - Rozmawiałem tylko wstępnie. Kiedy okazało się, że to niemożliwe, ponieważ może stanowić problem dla sponsorów kadry, dla mnie temat przestał być aktualny. Nie ma czego żałować, naprawdę nie zamierzam się rozdrabiać, jeśli chodzi o kontrakty reklamowe. Jeśli podpiszę umowę, to jedną, ale z poważnym partnerem. Zresztą już pojawiają się wstępne propozycje. Rozmawiał Roman Kołtoń