"Myślę, że zagraliśmy od nich lepiej i wygraliśmy, bo selekcjonerem naszej reprezentacji został Leo Beenhakker i potrafił nam wytłumaczyć, jak to zrobić. Teraz tłumaczy nam, jak wygrać w Lizbonie" - dodał "Ebi". Przed polskimi piłkarzami dwa niezwykle ważne spotkania w eliminacjach Euro 2008. W sobotę biało-czerwoni zmierzą się z Portugalią, a cztery dni późnej w Helsinkach z Finlandią. "Portugalczycy nabrali dla nas szacunku. Przed meczem w Chorzowie siedzieliśmy cicho, nie opowiadaliśmy, ile goli im strzelimy ani że zdobędziemy trzy punkty. Dziennikarze pisali za to, że nie mamy najmniejszych szans, to samo mówili tak zwani specjaliści, a chyba i sami rywale nas trochę zlekceważyli. Zapomnieli, że meczu nie wygrywa się przed pierwszym gwizdkiem, tylko po ostatnim. Na hasło "klątwa Smolarków" portugalskie media wpadły, kiedy w meczu z ich reprezentacją zdobyłem dwie bramki. Wtedy przypomnieli sobie, że kiedyś ich bramkarza pokonał mój tata Włodzimierz. I to na mundialu. Teraz mówią, że porażka w Chorzowie była przypadkiem. OK. Niech to udowodnią w sobotę" - podkreślił zawodnik hiszpańskiego Racingu Santander. "Czekają nas trudne mecze, natomiast nie wiem, dlaczego mówi się, że tradycyjnie nie wytrzymamy dwóch spotkań w ciągu czterech dni. A kto wygrał z Kazachstanem, po chwili zaś z Belgią? Myślałem, że właśnie reprezentacja Polski. Beenhakker ma nas na zgrupowaniu przez dłuższy czas niż zwykle, dlatego nie myślimy o tym, że zagramy dwa mecze w cztery, tylko w dziesięć dni. A to już dla profesjonalistów jest normalne. Tak gra się na całym świecie. Poza tym dobrze, że pierwszy mecz jest trudniejszy. Jak wygramy, z Finlandią będzie łatwiej" - wyznał Smolarek.