W odróżnieniu od np. Grzegorza Krychowiaka, który przeszedł obok dziennikarzy bez słowa, Krzysztof Piątek należał do tej grupy piłkarzy, którzy postanowili "wziąć na klatę" odpowiedzialność za porażkę i cierpliwie odpowiadał na nasze pytania. Michał Białoński, Interia: Na początku drugiej połowy mogłeś dojść do jedynej sytuacji strzeleckiej w meczu, po podaniu Piotra Zielińskiego. Zabrakło ci zdecydowania? Krzysztof Piątek, napastnik reprezentacji Polski: - Ciężko było ruszyć do tego podania, bo obrońca już to "przeczytał" wcześniej. Może mój błąd polegał na tym, że mogłem zmienić kierunek biegu, ale "Zielu" już zagrywał w tę właśnie stronę. Obrona Słowenii funkcjonowała naprawdę dobrze i ciężko było coś wskórać. Nie wydaje ci się, że sędzia pozwalał na bardzo ostrą grę, nawet ostrzejszą niż gra na pograniczu faulu? - Na pewno Słowenia odrobiła lekcję domową i wiedziała jak nas powstrzymać. Musimy się też dostosowywać do pracy sędziego, a ten z meczu ze Słowenią puszczał grę, pozwalał na twarde wejścia i też powinniśmy ostrzej grać. Czasem potrafiliśmy twardo doskoczyć, a czasem się to nie udawało. Taki to był mecz, takie jest życie. Najważniejszego gola straciliśmy po stałym fragmencie gry. Sami mieliśmy ich kilka i nie udało się zagrozić bramce ani razu. Dlaczego? Tylko z powodu nieobecności Kamila Glika? - Z pewnością była to jedna z przyczyn. Kamil zawsze stanowi zagrożenie i "zabiera" obrońcę. Zdarza się, że sytuacji masz jak na lekarstwo, co byś nie zrobił. W Lublanie było takie właśnie spotkanie. Mam nadzieję, że w poniedziałek, w spotkaniu z Austrią stworzymy okazje strzeleckie, będziemy skuteczni i wygramy mecz. Nie tracisz cierpliwości w związku z tym, że tak długo jesteś bez gola, licząc razem z meczami klubowymi? - Liczycie mi chyba serię bez gola razem z meczami sparingowymi, które nie mają przecież żadnej wagi. Tak naprawdę nie strzeliłem gola przez dwa i pół meczu. Po letnim okresie przygotowawczym wiedziałem, że forma może przyjść dopiero na trzecią-czwartą kolejkę. Mam nadzieję, że w poniedziałek będę świeższy, już w spotkaniu ze Słowenią czułem się lepiej. Myślę tylko pozytywnie. Jeśli możecie być zadowoleni z jakiegoś fragmentu meczu, to tylko chyba z pierwszego kwadransa? - Początek mieliśmy bardzo dobry. Nieźle operowaliśmy piłką. Nie stwarzaliśmy stuprocentowych sytuacji, ale był zalążek dobrej gry. Po stracie bramki coś w nas pękło i nie mogliśmy sobie poradzić z pressingiem, agresywnym atakiem Słoweńców. Popełniliśmy dużo więcej błędów niż rywal. Słoweńcy mieli z przodu kreatywnych zawodników, jak Iliczić, który stwarzał im sytuacje. - Dobre dla nas jest to, że już w poniedziałek możemy się postarać o lepsze wrażenia. Czasu do meczu z Austrią nie zostało wiele, ale mam nadzieję, że na Narodowym podtrzymamy passę zwycięstw i obronimy pozycję lidera grupy. Michał Białoński, Piotr Jawor z Lublany