Przegrana "Biało-Czerwonych" w Lublanie była pierwszą w kwalifikacjach do Euro 2020. Wcześniej odnieśli cztery zwycięstwa, nie tracąc gola. - Jak się okazało, nie jest tak kolorowo, jak można było sądzić na podstawie suchych rezultatów. Ale poza meczem z Izraelem (4-0), nasza gra też nie napawała optymizmem i pozostawiała wiele do życzenia, tylko wyniki były dobre. To wszystko potwierdziło się teraz. Można powiedzieć, że wróciliśmy do reprezentacyjnej mizerii i po stracie gola przestaliśmy kompletnie grać w piłkę. Jeśli pierwszy strzał oddajemy w 70. minucie, to nie można mówić o grze na międzynarodowym poziomie - podkreślił Ziober. Oceniając występ kadry przeciwko Słowenii 46-krotny reprezentant kraju wskazywał na wiele błędów indywidualnych i całej drużyny. - Michał Pazdan przy drugiej bramce dał się wyprzedzić jak kucyk. Zadziwia brak współpracy na bokach boiska. Piotr Zieliński z Tomaszem Kędziorą nie za bardzo się rozumieli, Kamil Grosicki z Bartoszem Bereszyńskim też bardzo słabo. Nie mieliśmy w środku pola żadnego kreatywnego piłkarza, który obsłużyłby Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątką. Obu napastników zresztą perfekcyjnie wyłączyli z gry słoweńscy obrońcy, co może niepokoić, bo to nie jest zespół europejskiej klasy - analizował strzelec ośmiu goli dla "Biało-Czerwonych". Ziober dodał, że w przeciwieństwie do Słoweńców, w polskim zespole nie widział planu taktycznego na tę konfrontację i reakcji trenera Brzęczka w jej trakcie. Jak tłumaczył, polscy piłkarze przy defensywnym nastawieniu gospodarzy grali statycznie w ataku pozycyjnym. Według niego brakowało kreatywności w środku boiska, przyspieszenia gry i elementu zaskoczenia przeciwnika. Zwrócił również uwagę, że żadnego zagrożenia nie przynosiły rzuty rożne wykonywane przez Polaków, które bez trudu wyłapywał bramkarz Jan Oblak. - Nie wiem, jaki pomysł mieliśmy na ten mecz, bo widziałem go jedynie u Słoweńców. Oni wyszli z założeniem, które w pełni zrealizowali. Zagrali bardzo agresywnie na bokach, gdzie ciężko nam się grało, błyskawicznie też przemieszczali się pod naszą bramkę. Po raz kolejny okazało się, że źle robi nam rola faworyta - przyznał były piłkarz m.in. ŁKS Łódź, Montpellier HSC i Osasuny Pampeluna. W jego opinii mimo zdobycia wcześniej 12 punktów, reprezentacja Polski nie robi postępu. - Ta porażka to jest sygnał ostrzegawczy, bo cały czas tej kadrze brakuje własnego stylu i mam wrażenie, że bazuje ona jedynie na indywidualnych umiejętnościach. A powinny już być widoczne pewne schematy, automatyzmy, które zespół ma z tyłu głowy wychodząc na boisko - zaznaczył. Jak przyznał, przed poniedziałkowym spotkaniem z Austrią można trochę "trząść portkami", ponieważ - jak zwrócił uwagę - w Lublanie kadra pokazała rywalom, jak można zniwelować jej wszystkie atuty. - Mogą to teraz wykorzystywać kolejni przeciwnicy i dalsza część eliminacji może być pod górę, a nie z górki, jak dotychczas - podsumował Ziober. Mecz Polski z Austrią - w poniedziałek na PGE Narodowym w Warszawie o godz. 20.45. Bartłomiej Pawlak El. Euro 2020: sprawdź sytuację w "polskiej" grupie