Osijek zdaje się przenosić nas nie tylko znacznie na południe Starego Kontynentu, lecz także - przynajmniej na pierwszy rzut oka - kilkadziesiąt lat wstecz. Widok wielkopłytowych, podniszczonych budynków przywołuje wręcz na myśl czasy epoki słusznie minionej. Chwilami budzi przerażenie. Nietrudno bowiem napotkać ściany domów i bloków, które noszą na sobie ślady krwawej, wojennej przemocy. A świadomość tego, że to wszystko działo się tutaj tak niedawno, potrafi wywołać dreszcze. I refleksję, że pokój nigdy nie jest wartością stałą. Najpierw zmarł Tito, potem „umarła” wielka Jugosławia 4 maja 1980 roku w Lublanie zmarł Josip Broz Tito - znany z lekcji historii komunistyczny przywódca, który twardą ręką utrzymywał w jedności całą Socjalistyczną Federacyjną Republikę Jugosławii. Jego śmierć stanowiła de facto początek końca państwa, w skład którego po II wojnie światowej wchodziło sześć republik - Serbia, Chorwacja, Macedonia, Bośnia i Hercegowina, Słowenia, a także Czarnogóra. Będzie ono jednak jeszcze w tym kształcie wegetować jeszcze przez dekadę, aż do demontażu komunizmu w Europie na początku lat 90. Kulminacyjny moment nastąpił w 1991 roku, gdy Chorwacja i Słowenia - po przeprowadzonych wcześniej referendach - ogłosiły jednostronnie swoją niepodległość. Później ich śladem poszła Macedonia, a rok później Bośnia i Hercegowina, do której za moment wrócimy. Serbia tymczasem zdecydowanie potępiła te decyzje i wraz z Czarnogórą proklamowała powstanie Federalnej Republiki Jugosławii. Jej wojska ruszyły najpierw na Słowenię, doprowadzając do wybuchu "wojny dziesięciodniowej" - która zapisała się w historii Europy jako jeden z najkrótszych i najmniej krwawych konfliktów w dziejach naszego kontynentu. Po obu stronach zginąć miało zaledwie 63 żołnierzy. Później jednak krew polała się także w Chorwacji, której ostatecznie udało się odeprzeć atak. Fatalne wieści dla Polaków. I to tuż przed meczem. Wielki znak zapytania Wojna na Bałkanach. Koszmar w Bośni zszokował Europę. I skompromitował ONZ To, co najważniejsze na Bałkanach, wydarzyło się jednak później we wspomnianej Bośni i Hercegowinie. - To obszar bardzo skomplikowany - i historycznie, i religijnie. Ludność bośniacką stanowili bowiem muzułmanie. To społeczna pozostałość po czasach imperium osmańskiego, do którego przez kilka wieków należały te obszary. Mieszkali tu także Serbowie, a na południu znajdowali się i Chorwaci. Gdy Bośnia proklamowała swoją niepodległość, armia jugosłowiańska, a na dobrą sprawę serbska, zostawiła bośniackim Serbom broń. I wybuchła wojna. Serbowie chcieli bowiem kontrolować tereny Bośni i Hercegowiny, kontynuując wizję wielkiej Serii. Było już jasne, że to koniec znanej dotychczas Jugosławii, ale Belgrad nie chciał się z tym faktem pogodzić - tłumaczy Dominik Karcz. I kontynuuje: Ale największa tragedia rozegrała się w Srebrnicy. Stanowiła ona przy okazji absolutną kompromitację oddziałów ONZ. Srebrnica była to jedną z kilku wyznaczonych bezpiecznych stref. Mimo to wojska serbskie zdołały wkroczyć do miasta. Powołały się na obecność zbiegłych Bośniaków, którzy mieli szukać tam schronienia po zorganizowaniu akcji zbrojnej wymierzonej właśnie w Serbów. Aresztowano 8 000 chłopców i mężczyzn przy biernej postawie wojsk ONZ. Więźniów wywieziono. Po czasie okazało się, że zostali rozstrzelani. To była największa, uchodząca za ludobójstwo, masowa zbrodnia po II wojnie światowej, która zszokowała Stary Kontynent. Impas przerwał dopiero atak Chorwatów, który zmusił Serbię do negocjacji. Te prowadzono w Dayton. Porozumienie pokojowe pozwoliło przerwać najczarniejszy rozdział w historii Europy w drugiej połowie XX wieku. Auto miażdżące czołg. Czyli ślady wojny obecne na ulicach Osijeka W czasie serbsko-chorwackiego konfliktu bombardowany był także Osijek. W mieście zniszczono wówczas między innymi mosty na Drawie, a także kilka zabytkowych budowli w centrum. Do dziś pamiątkę tamtych czasów stanowią nie tylko wspomniane wcześniej ślady po strzelaninach, lecz także stojący na skrzyżowaniu ulic Vukovarskiej i Trpimirowej pomnik czerwonej Zastavy 750 - auta zwanego także "Fico", produkowanego na licencji Fiata 600 - miażdżącej czołg. Krytyka po meczu Polaków, a potem taka decyzja. Probierz postawił sprawę jasno To hołd dla ofiar zbrojnych działań w Osijeku, a także symbol wojny domowej, nawiązujący do prawdziwych wydarzeń z historii miasta... Te miały miejsce w czerwcu 1991 roku, gdy mieszkańcy Osijeka cieszyli się upalnym popołudniem. W pewnym momencie ich sielankę przerwał widok czołgów Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, która postanowiła urządzić w mieście pokaz swojej siły. Jego obywatele nie pozostali obojętni. Chcąc zatrzymać wojskową kolumnę, rzucali w pancerne wozy kamieniami, koktajlami Mołotowa, krzesłami, piłeczkami tenisowymi... Słowem - wszystkim, co mieli pod ręką. Do legendy przeszedł jednak pewien młodzieniec - Branko Breškić, który akurat tankował swoją Zastavę na jednej ze stacji. Pewnie nie zakładał jeszcze wówczas, że robi to po raz ostatni. Nagle bowiem w akcie desperacji wjechał autem na środek ulicy, prosto przed pędzący czołg T-55. I tam go zostawił, być może naiwnie licząc, że w ten sposób powstrzyma potężnego potwora na gąsienicach. Maszyną sterował wówczas żołnierz poborowy Josip Ilić (z którym - co ciekawe - Branko Breškić spotkał się po latach w miejscu opisywanych zdarzeń). Tuż przy młodym czołgiście na pokładzie znajdował się jego dowódca. Josip Ilić kornie wykonał rozkaz. Czołg T-55 z łatwością przepchał o kilka metrów kompaktowy, czerwony samochód, a następnie kompletnie go stratował. Zdarzenie zostało uchwycone na kamerach. Nagranie tamtej historycznej dla Osijeka sceny do dziś można obejrzeć w sieci. Projekt symbolicznego pomnika, obrazującego waleczność Chorwatów, "odwrócił bieg zdarzeń". W tym wypadku to Zastava miażdży pancernego "rywala". Instalacja została oficjalnie odsłonięta w 2011 roku. Branko Breškić nie doczekał jednak niestety tego momentu. Przekorny los chciał, że choć przetrwał wojnę, zginął w 2001 roku w wyniku... wypadku samochodowego. Z Osijeka - Tomasz Brożek