Gdy Linetty odchodził z Lecha, wielu żegnało "Karolka". Młody zawodnik jednak szybko wkroczył w piłkarską dorosłość, stał się Karolem, a teraz walczy, by stać się "Panem Piłkarzem". W taki sposób określa się zawodników, którzy wskoczyli na poziom dla wielu nieosiągalny. 22-letni Linetty wybitnym graczem na razie nie jest, ale słowo solidność coraz bardziej do niego pasuje. Wejście starego wyjadacza Z Lecha do Sampdorii przeszedł za 3,2 mln euro. Dla zachodnich klubów to nie kokosy, a mimo to Linetty wkroczył do nowej ligi jak stary wyjadacz - w pierwszym sezonie zaliczył 35 spotkań i niemal wszystkie w podstawowym składzie. Jedyne czego mu brakowało, to większych liczb, bo zdobył jedną bramkę i zaliczył cztery asysty. Minęło raptem 11 kolejek obecnych rozgrywek, a reprezentant Polski od razu podreperował statystyki - w dziewięciu spotkaniach zdobył trzy gole. Ale okazuje się, że to jeszcze nie jest szczyt jego możliwości. - Poprzedni sezon miał bardzo obiecujący, ale w tym jakby złapał lekką zadyszkę i nie jest w najwyższej formie. Ma jakiś dołek fizyczny, widać to było na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Należy jednak pamiętać, że grał też w MŚ U-21. W tym wieku powinien się szybko regenerować, ale może rzeczywiście miał za mało czasu na odpoczynek? - zastanawia się Koźmiński. Walka na łokcie Jedno jest pewne - Linetty we Włoszech przechodzi dobrą szkołę i nawet jeśli czasem prezentuje się słabiej fizycznie, to potrafi obronić się golami. Tymczasem można było mieć wątpliwości, czy Serie A to dla niego najlepsze miejsce. Liga, w której chętnie używa się łokci, a wzorem defensywnego pomocnika jest wojownik Gennaro Gattuso, nie do końca mogła przypaść do gustu spokojnemu i niepowalającemu warunkami fizycznymi Linettemu. A jednak potrafił się w niej odnaleźć. - We Włoszech przejdzie dobrą szkołę. Musi zasuwać w destrukcji, uczyć się taktyki i ustawiania się. A do tego Linetty potrafi też zagrać w ofensywie - uderzyć na bramkę, posłać niezłe podanie. Dlatego mówię - dajmy mu jeszcze trochę czasu, w okresie Bożego Narodzenia fizycznie powinien się przełamać - uważa Koźmiński. Jest jeszcze jedna duża zaleta tego, że Linetty trafił do Sampdorii, a mianowicie sam klub i jego polityka. Działacze z Genui próbują bowiem wyszukiwać perełki w Europie, a następnie je sprzedawać. Jeśli pojawia się dobra oferta, Sampdoria nikogo nie trzyma na siłę. Dlatego przed tym sezonem sprzedała m.in. Milana Skroniara do Interu za 23 mln euro, Luisa Muriela do Sevilli za 20 mln euro i Bruno Fernandesa do Sportingu Lizbona za 10 mln euro. Już za pieniądze z tych transferów mogłaby kupić sobie... 18 Linettych. - Sampdoria bazuje na zdolnych zawodnikach, których następnie próbuje sprzedać. I musi to robić, bo właściciel nie szasta pieniędzmi. Klub umie jednak promować młodych zawodników i właśnie po to wziął Linettego, Bereszyńskiego i Kownackiego - zaznacza Koźmiński. Mączyński, Krychowiak, Linetty - kto na MŚ? Sampdoria to dobre okno wystawowe, ale to najlepsze otworzy się w czerwcu, gdy zaczną się mistrzostwa świata w Rosji. Kownacki będzie walczył o miejsce w szerokiej kadrze, Bereszyński może pokusić się nawet o podstawowy skład, a Linetty? Jego problemem jest konkurencja. Grzegorz Krychowiak w formie jest nie do wygryzienia, a Krzysztof Mączyński to dla Adama Nawałki człowiek od brudnej roboty. Czy jest szansa, by koło nich znalazło się miejsce jeszcze dla Linettego, kosztem np. pomocnika ofensywnego? - W pewnych scenariuszach boiskowych jestem w stanie sobie to wyobrazić, w przypadku jakiejś kontuzji czy bronienia wyniku. Ogólnie jednak wiązałoby się to ze zmianą stylu gry w defensywie. Poza tym nie widzę, który z tych graczy miałby być takim półbocznym pomocnikiem... Do mistrzostw świata zostało jednak jeszcze sporo czasu - analizuje Koźmiński, obecnie wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Po 11 kolejkach Sampdoria zajmuje szóste miejsce w Serie A. W sobotę na wyjeździe zagra z Genoa FC. Piotr Jawor