PAP: W piątek odbędzie się zjazd PZPN. To okazja do pierwszego podsumowania działań obecnych władz związku. Czemu będzie poświęcony?Maciej Sawicki: - W programie są sprawy, do których jesteśmy zobligowani, m.in. zatwierdzenie sprawozdania finansowego za poprzedni rok czy przedstawienie raportu z działalności zarządu. Jednak najbardziej interesującą kwestią będzie z pewnością punkt dotyczący uchwalenia przez delegatów nowego statutu. Po licznych konsultacjach i uzgodnieniach został przygotowany dokument prosty, zwięzły, wyczyszczony z wielu pułapek prawnych, wolny od jakiejkolwiek polityki i kalkulacji wyborczej. I, co ważne, nie faworyzujący żadnej części piłkarskiego środowiska.Co będzie największą zmianą w nowym statucie?- Najwięcej emocji budzi propozycja zrównania liczby delegatów, a co za tym idzie głosów, dla poszczególnych związków wojewódzkich. Proponujemy, by każdy miał po czterech, a nie jak do tej pory, od dwóch do pięciu. Wzorowaliśmy się na statutach FIFA czy UEFA, gdzie głos Niemiec, Francji czy Hiszpanii waży tyle samo, co dużo mniejszych krajów.Już ponad pół roku pełni pan funkcję sekretarza generalnego PZPN. Pana nominacja dla wielu stanowiła zaskoczenie. Znaleźli się tacy, co odradzali?- Nikt mi nie odradzał z prostego powodu - nikt oprócz mojej żony nie wiedział, że otrzymałem taką propozycję. Wszystko było poufne i odbyło się niesłychanie szybko. A ja wcale się nie wahałem. Wystarczyło kilka spotkań z prezesem i byłem przekonany, że robię dobrze. Zresztą takiej osobie jak Zbigniew Boniek się nie odmawia...Jaki PZPN pan zastał? Co pana zaskoczyło?- Wiele rzeczy było dla mnie niezrozumiałych. Na przykład to, że ludzie byli pozamykani w swoich pokojach, nie współpracowali, a nawet nie kontaktowali się ze sobą. Bali się podejmowania decyzji i odpowiedzialności, ze wszystkim biegali do prezesa bądź sekretarza generalnego. Usprawnienie działania biura było jednym z pierwszych zadań, które sobie postawiliśmy. Mimo że wciąż zdarzają nam się niedociągnięcia, to jesteśmy na dobrej drodze, by być nowoczesną, sprawnie zarządzaną organizacją.Głośno było o "trupach" pozostawionych w szafach przez poprzednie kierownictwa związku...- Nie będę ukrywał, że zastaliśmy sporo dziwnych umów. Nie chcę narzekać na problemy wynikające z decyzji poprzedników, bo to już przeszłość, ale muszę przyznać, że pod wieloma kontraktami z biznesowego punktu widzenia nigdy bym się nie podpisał. Najważniejsze jednak, że wiele spraw już zostało wyprostowanych.Jedną z pierwszych decyzji było wstrzymanie budowy siedziby PZPN na warszawskim Wilanowie...- Trzeba było działać szybko, także ze względu na ogromne kwoty, jakie wchodziły w grę. Po przeprowadzeniu szeregu analiz i zasięgnięciu opinii ekspertów zdecydowaliśmy o wstrzymaniu inwestycji, która z ekonomicznego punktu widzenia była całkowicie nieopłacalna dla związku.Co teraz dzieje się z działką, której właścicielem jest PZPN?- Czekamy na rozwój wypadków. Najchętniej byśmy ją sprzedali, ale tak, by na niej nie stracić bądź stracić jak najmniej. Niestety, była kupiona bardzo drogo, co wykazały przeprowadzone audyty. Na rynku nieruchomości panują jednak różne trendy, a deweloperzy czy instytucje finansowe mają nieraz oryginalne plany. Jeśli pojawi się interesująca dla nas oferta, sprzedamy tę działkę.Jak wygląda postęp prac w sprawie przeniesienia siedziby PZPN na Stadion Narodowy?- Jesteśmy bardzo zainteresowani budynkiem, który przylega do Stadionu Narodowego. Zresztą ten obiekt to naturalne miejsce na siedzibę PZPN. Teren należy jednak do Skarbu Państwa i w związku z tym trzeba spełnić szereg wymogów proceduralnych, by móc pomyślnie sfinalizować transakcję. Pokonujemy kolejne etapy, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Poza tym nam zależy nie tylko na samym budynku, ale i na kawałku powierzchni, która mieści się bezpośrednio na stadionie i którą moglibyśmy zagospodarować zgodnie z własną koncepcją.Macie już jakiś pomysł?- Chcielibyśmy zorganizować multimedialne muzeum, w którym znalazłyby się wszystkie historyczne pamiątki związku. A po jego zwiedzeniu kibice i turyści mogliby w nowoczesnym sklepie nabyć fajne gadżety związane z naszą federacją, ale przede wszystkim z reprezentacją Polski.Na waszych staraniach o poprawę wizerunku i funkcjonowania związku pojawia się jednak rysa w postaci słabych wyników reprezentacji. Ile straci PZPN, jeśli zabraknie polskiej drużyny w brazylijskim mundialu?- Na pewno kilkadziesiąt milionów złotych. Wiadomo, że udział w wielkich imprezach oznacza gratyfikacje finansowe z FIFA czy UEFA, ale najważniejsza jest satysfakcja milionów kibiców. Wiadomo, że sukces napędza koniunkturę na piłkę, ludzie, zwłaszcza młodzież, bardziej interesują się futbolem, dzieci mają swoich idoli. Niestety, w krótkim terminie władze PZPN nie mają wpływu na poziom i wyniki drużyny narodowej. Niemniej jednak w dłuższym okresie jest większe pole do działania, czego dowodem są np. federacje Niemiec czy Hiszpanii, które zbudowały swoje systemy szkolenia praktycznie od nowa i po wielu latach konsekwentnej pracy osiągnęły wymierne sukcesy sportowe.Wszystkie mecze o punkty kadra będzie w najbliższych latach rozgrywać na Stadionie Narodowym...- Wpływ na taką decyzję miały dwa aspekty. Po pierwsze sportowy - reprezentacja powinna mieć swój "dom", być kojarzona z tak pięknym obiektem jak Stadion Narodowy. Po drugie biznesowy - organizacja spotkań na żadnej innej arenie w Polsce nie jest tak dochodowa. Ta warszawska jest nie tylko ładna, pojemna, ale i funkcjonalna. Loże biznesowe nigdzie indziej nie mają takiego wzięcia i nigdzie indziej nie sprzedamy tylu biletów na mecze. Dobrym przykładem są marcowe spotkania eliminacji MŚ z Ukrainą i San Marino, które przyniosły nam łącznie 12 mln przychodu, a obejrzało je blisko sto tysięcy kibiców.Organizacja finału Ligi Europejskiej w 2015 roku to na pewno sukces dyplomatyczny. Będzie też finansowy?- Niektórzy chcieliby takie wydarzenie zorganizować, nawet gdyby musieli dopłacić. W naszym przypadku będzie jednak inaczej. PZPN zarobi na tym spore pieniądze, podobnie jak cała Warszawa, w tym operator Stadionu Narodowego za wynajem obiektu. Do tego dochodzi nieoceniona promocja miasta oraz stadionu, co w perspektywie kilku lat również przełoży się na wymierne korzyści ekonomiczne.Czy polscy kibice będą mogli zobaczyć to spotkanie?- Będziemy zabiegać, by część biletów była zarezerwowana tylko dla kibiców z Polski. Wiadomo, że UEFA musi przeznaczyć sporą transzę dla fanów obu finalistów, ale na pewno znajdzie się też pula dla Polaków. W końcu to tutaj będzie mieć miejsce to święto futbolu.Prawa telewizyjne i marketingowe do meczów drużyny narodowej poprzednia ekipa sprzedała firmie Sportfive do 2020 roku. Czy zamierzacie respektować tę umowę?- Rozmawiamy z naszym partnerem, bo nie ukrywamy, że chcielibyśmy, by ten kontrakt wyglądał nieco inaczej. Jednak takie tematy bardzo lubią ciszę. Im mniej się o nich mówi czy pisze, tym większa szansa na pozytywne rozwiązanie.A umowa ze sponsorem technicznym, który dostarcza stroje dla drużyn narodowych?- Już ją przedłużyliśmy, bo jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z firmą Nike, a przy okazji w polubowny sposób zakończyliśmy głośną sprawę zniknięcia, na szczęście chwilowego, orzełka ze strojów. Obecna umowa obowiązuje co najmniej do końca 2018 roku, ale nowe władze - wybrane jesienią 2016 roku - będą mogły ją wtedy wypowiedzieć lub ją przedłużyć.Czy jest szansa, że powstanie ośrodek szkoleniowy, w którym wszystkie reprezentacje mogłyby mieszkać i trenować przed meczami bądź turniejami?- Jest, ale to raczej perspektywa długoterminowa, zwłaszcza ze względów finansowych. Taki ośrodek to olbrzymi wydatek. Natomiast teraz priorytetem jest dla nas siedziba, bo umowa najmu obecnej obowiązuje do końca 2014 roku, co oznacza, że musimy szybko podjąć decyzję, co dalej. Chcielibyśmy mieć własną, a na to musimy zarezerwować sporą sumę. Dlatego w najbliższym czasie będziemy raczej korzystać z ośrodków, które powstały przed Euro 2012, a ich standard jest naprawdę wysoki.Rozmawiał Paweł Puchalski